Hej słońca,
Wiecie zastanawiam się czy to był dobry pomysł z tym blogiem. Usłyszałam, że to jest beznadzieja, jednak takie słowa dają do myślenia. Nie chcę mówić kto tak uważa po prostu, zastanawiam się czy jeśli bym została ktoś by to czytał. Sytuacja na blogu zmieni się o 180 stopni gdzieś koło 10 rozdziału, tylko czy ktoś będzie to czytał przez ten czas? Mam nadzieję, ze pomożecie mi podjąć decyzję naprawdę liczy się wasze zdanie. No to tyle....
Ross spojrzał na przeszkodę i ujrzał piękną, drobną brunetkę, która leżała na jego torsie i z przerażeniem wpatrywała się w jego brązowe oczy. Dziewczyna po chwili podniosła się, a na pysiu blondaska pojawił się chytry uśmieszek. -Boże przepraszam, nic ci nie jest?-panikowała brunetka- Ja naprawdę nie chciałam. -Wiesz, że z tej perspektywy twoje skarby wyglądają zabójczo-odezwał się ni z tego ni z owego Ross -Ja naprawdę prze.... czekaj, że co ty powiedziałeś? -Mmmmmmm....ale piersi to masz zniewalające- wyszczerzył się blondyn -Alex trzymaj mnie bo zaraz poćwiartuję tego zboczeńca!!! - Oj Laura nie przesadzaj, zabawny jest ten chłopak- blondynka odpowiedziała ze śmiechem. - Czyli moja Smerfetka ma na imię Laura, Laurusia, Laurcia? - Ja zaraz obiję jego pięknego pysia- brunetka zaczęła warczeć i przybierać wściekły wyraz twarzy. -No wiem, piękną mam twarz i już niedługo mój pyś będzie do twojej dyspozycji Laura nie wytrzymała, zaczęła biegać w kółko i piszczeć. Gdy Tom to zobaczył zaczął się śmiać jak opętany i biec za brunetką krzycząc: -Aaaaaaaaaaa... pali się!! Help me! Nie chcę umierać! Alex nie mogła przestać się śmiać, natomiast Ross podniósł się z ziemi, wyjął telefon i oddalił się żeby zadzwonić. Ewakuację ludzi z parku pod przewodnictwem Toma przerwał telefon. Chłopak nie patrząc kto dzwoni odebrał. -Halo - powiedział spanikowany i zdyszany brunet. -Straż pożarna zapytuje czy gdzieś się nie pali - O Boże, jak dobrze, że dzwonicie, pali się w parku, ja nie chcę umierać ja będę miał dzieci. -Co??Jak to?? W ciąży jesteś? -Znaczy dopiero po test ciążowy mam iść, a z kim rozmawiam? -Z księdzem, oferuję spowiedź online, skorzysta pani z mojej usługi? -Ja z usług mężczyzn nie korzystam, ale mogę zrobić wyjątek, a więc...Więcej grzechów nie pamiętam... - Stary ogarnij gacie!! -Ross?! - Nie, Duch Święty -Ross, ale ty się spaliłeś, a straż miała przyjechać- Tom gorzko rozpaczał. -Tak, nie żyję, a w zaświatach mam telefon- odpowiedział Ross z wyczuwalnym sarkazmem w głosie. -O jacie bracie, Ross ja cię kocham nie odchodź - Ja nie jestem gejem, nie licz na status na facebooku. Tym bardziej, że ja chce być Papą Smerfem mej Smerfetki - To jest fizycznie nie możliwe, bo jak ty z nią jak ty nie żyjesz ? -Idź napadnij na sklep i mózg weź, bo chomiki ci go zjadły. Muszę wracać do Smerfetki. - Ross nie zostawiaj mnie, to ostatni telefon, nie rozłączaj się. I tyle Tom słyszał Rossa. Brunet po tym jeszcze bardziej zaczął płakać. Ross podszedł do dyszącej Laury i złapał ją od tyłu za biodra. Wystraszona brunetka odwróciła się do ufoludka, który na nią napadł. -Co ty robisz?- spytała zdziwiona Laura -Mam zamiar zrobić misia z moim Smerfem -Ja nie jestem twoja i nic z tobą nie będę robiła głupia małpo- dumna Laura wypięła się jak paw, skrzyżowała ręce na piersi i odsunęła się od swojego adoratora. Ross był jednak nieugięty, znów przybliżył się do brunetki, a do tego zaczął bawić się jej ślicznymi, kasztanowymi włosami, co jeszcze bardziej irytowało dziewczynę. -Zabieraj te wielkie łapska od moich włosów!!!! - Lubię jak się złościsz, wyglądasz wtedy jak prawdziwy Smerf - Ross zachichotał. -Ale czemu? -Bo twoja twarz robi się wtedy niebieska, a ja mam ochotę zrobić z tobą jeszcze więcej rzeczy. Laura zamarła, ten blondyn wyzwalał w niej wszystkie emocje, których nigdy nie było dane jej poczuć. Dziwiło ją to, że on zna ją tylko 15 minut, a zachowuje się jakby to były miesiące. Brunetka postanowiła raz na zawsze pokazać blondaskowi, żeby nie wpychał pysia tam, gdzie nie trzeba. Dziewczyna nieznacznie przysunęła się do chłopka i uroczo przygryzła wargę. - A co chcesz ze mną robić? Brunetka nie była pewna czy jej plan wypali. Nie miała żadnego doświadczenia w flirtowaniu, a ten chłopak wyglądał na takiego, któremu przychodzi to z łatwością. Bała się, że polegnie i jeszcze bardziej pogorszy tą sprawę. Laura z niecierpliwością czekała na "wyrok", gdy zobaczyła minę blondyna wiedziała, że wygrała umiała bawić się w ta grę, teraz wystarczyło tylko dobrze to rozegrać. Ross tylko zaśmiał się cicho i położył dłoń na policzku brunetki. - Muminku spytaj się lepiej czego NIE będziemy robić, łatwiej będzie mi wymienić. -Ach tak- Laura uśmiechnęła się najładniej jak umiała- no skoro na ciebie wpadłam to może dam ci buzi w obolałe miejsce.. Na twarzy Rossa pojawił się chytry uśmieszek, taki jak u Gargamela łapie smerfy. -Skoro nalegasz Smerfetko... - To wolisz buziaka w pysia czy orzeszki? - Puszkę z orzeszkami zostaw na później, jak będziemy alone i face to face, a na razie użyczę ci mojego pysia. Ross nachylił się do brunetki i przymknął swe brązowe oczęta. Jakim zdziwieniem było dla niego gdy zamiast dostać sweet, miodzio buziaka otrzymał porządne przyłożenie w mordkę. Zdezorientowany blondasek złapał się za obolałe miejsce i zapiszczał: - Za co?! -Ty Gargamelu nie będziesz wykorzystywał bezbronne smerfy- Laura burzyła się jakby została zgwałcona. - Ja nie chce cię wykorzystywać, ja chcę tylko z tobą iść do łóżka. -Do łóżka to idź z papryka a ode mnie z dala kiełbasko - Kiedy ja kcem z tobą- skomlał blondasek. Alex po obejrzeniu jak Tom przeprowadza ewakuację i kłóci się z lodziarzem o megafon postanowiła przestać oglądać tą komedię i znaleźć swoją przyjaciółkę, która została z tajemniczym blondynem. Dziewczyna szła w kierunku miejsca, gdzie ostatnio widziała Laurę, lecz tam jej nie znalazła. Kobieta pomyślała, że dziewczyna wybrała się w gorącą podróż w krzaki z tym chłopakiem. Alex nie miała zamiaru udawać, że byłaby dumna jeśli jej koleżanka wreszcie oddała " swój kwiatuszek". Właśnie tak o swoim dziewictwie mówiła Laura. Gdy blondynka słyszała te słowa miała ochotę udusić się różową poduszką lub utopić w puchu brunetkę. Według Alex, Laura miała zadatki na zakonnicę. Dziewczyna jest grzeczna, nie ma w sobie żadnego diabełka. Kiedyś Alex kupiła jej na urodziny habit, za co została podtapiana w czekoladzie. Blondynka szła i wspomniała wszystkie zabawne sytuacje z przyjaciółką, gdy usłyszała jakąś kłótnię. Odwróciła się w kierunku dźwięków i ujrzała Toma kłócącego się z księdzem. Dziewczyna podeszła do mężczyzn i zaczęła przysłuchiwać się ich zażartej rozmowie. - Ale ja kcem mu pogrzeb zorganizować- burzył się Tom. - Ale dziecko, komu?- ksiądz zaczął tracić nadzieję, że dogada się z chłopakiem. - No mojemu przyjacielowi, zginął w pożarze w parku- brunet zaczął szlochać. - Ale kiedy był ten pożar? - No dziś - Dziecko, przecież nic się nie paliło Tom nie wytrzymał, złapał kapłana za ramiona i zaczął nim potrząsać, jak małe dziecko grzechotką. - Człowieku, ty przestań się mądrzyć jak Ważniak, rusz tyłek, dawaj trumnę i odpraw mi ten pogrzeb! -Ale ten pochówek jest dla ciebie czy kolegi? Brunet wybuchł jak bomba z opóźnionym zapłonem. zaczął piszczeć jak czajnik i jednocześnie puszczać parę nosem. Już miał się rzucić na bezbronnego księdza jak bestia, lecz został powstrzymany przez pewną blondynkę. - Ej stary ogarnij gacie bo ci kipi- Alex powiedziała stanowczym tonem. - Ale, ale on nie chce pogrzebu odprawić- brunet zaczął tłumaczyć się jak przedszkolak. Blondynka nie wytrzymała i pacnęła się w czoło . - Proszę księdza niech ksiądz już zmyka, ja się zajmę tym opętanym - Ale jak on jest opętany to ja może egzorcyzmy odprawię? - Nie, nie trzeba- Alex zaczęła pchać duchownego w stronę kościoła- Dam sobie z nim radę. Po wypchnięciu księdza i zatarciu rąk blondynka wróciła do bruneta, który od razu wybuchnął. - No jak mogłaś?! Ja tu pogrzeb organizowałem, a ty co?- Tom złapał się za głowę- Ross jest to znaczy był moim man'em , znaczy był moim przyjacielem, choć on rucha wszystko co się rusza, to i tak musi zostać pochowany! - Ale z ciebie ziemniak, ten twój koleś żyje - Nie prawda Alex zaczęła ciągnąć Toma za ucho w stronę parku. Wystarczyła chwila aby znaleźli się przy kłócącej się parze. Brunet chciał rzucić się na Rossa , lecz został powstrzymany przez blondynkę. - Czekaj, daj posłuchać - Ale oni sweet wyglądają, pokój im wynajmę, niech zaludniają ziemię. Alex zaczęła chichotać. - Ty weź się wstrzymaj bo na razie to Laura ma mord w oczach -Czyli nie będzie niebieskich potworków ?- Tom posmutniał - Na razie nie, to zależy czy ten blondyn ją przekona - Powiem ci w tajemnicy, on nie odpuści, ta dziewoja jak się napali to lata jak pies za kością i zawsze dostaje to czego chce. - No to się zobaczy- Alex podrapała się po głowie. W tym czasie nasza para kłóciła się zawzięcie, momentami nawet nie wiedząc o co. - Chcieć to ty możesz, włóż sobie wacka w placka- Laura mówiła oburzona. - Jak ty będziesz tym plackiem, to żebyś wiedziała, że włożę- mówił oburzony blondasek- i nie jestem kiełbaską! - Jesteś, bo jesteś tłusty - Co?! Ja ci udowodnię, że jestem szczupły- Ross już zdejmował koszulkę żeby udowodnić dziewczynie, że jej tic tacki przyprażyło, lecz został powstrzymany przez brunetkę. - Ja striptizu na ulicy nie oglądam - Tak? Ale ja nie robię striptizu, a chciałabyś? W tym momencie na policzki Laury wkradł się rumieniec. Dziewczyna strasznie się zmieszała i nie wiedziała co powiedzieć. Uratował ją telefon blondyna. Ross odebrał połączenie i zaczął z kimś rozmawiać, brunetka nic nie rozumiała. Stała jak drzewo i czekała aż zapuści korzenie. Gdy chłopak skończył rozmowę podszedł bliżej do Laury, dał jej soczystego buziaka w policzek i zaczął jej szeptać do ucha swoim uwodzicielskim głosem. - Przykro mi Smerfetko, ale muszę iść, nie martw się- Ross zaczął bawić się włosami brunetki- na pewno z tobą jeszcze nie skoczyłem. Po wypowiedzeniu tych słów blondasek odsunął się od Laury, podszedł do Toma i zaczął ciągnąć go w stronę wyjścia z parku. - Gdzie idziemy?- spytał brunet po tym jak poprawił kurtkę. - Do zoo Tom zaczął skakać jak głupi i klaskać w dłonie. - Ja koffam zwierzęta, obejrzymy małpy? - Jak chcesz zobaczyć prawdziwą małpę to spójrz w lustro Laura stała na środku ścieżki, nie mogła zrozumieć co się właśnie stało. Jedyne co teraz miała w głowie to zachowanie tego chłopaka. Jego pewność siebie sprawiała, że brunetka traciła nad sobą kontrolę. Nie potrafiła nazwać tego co przy nim czuła, wiedziała tylko tyle, że jest to dla niej zupełnie nowe.. - Dziewczyno wróć do żywych, on już dawno poszedł - Alex machała Laurze przed oczami. - Mówiłaś coś?- brunetka nagle powstała z zmarłych. - Niezłe ciacho z tego blondyna, tylko chrupać - Czy ty psychotropy brałaś? A może zgwałcił cię chochlik w krzakach? Ja bym mu po włosach kosiarką przejechała, a jego orzeszki powiesiła na drzewie jako pokarm dla ptaków. -Taaak jasne, wiem swoje - Ugh, a ty tylko o seksie. ja nie stracę kwiatuszka z byle kim - Weź, jeśli jeszcze raz wspomniesz o tym pieprzonym kwiatuszku, to ja cię przelecę! Po powrocie do domu Laura zaczęła przygotowywać się do pracy. dziewczyna nadal w głowie odtwarzała sytuację z parku. Ten chłopak wyzwalał w niej dziwne emocje, przy Bradzie nigdy czegoś takiego nie czuła. Laura była z nim dwa lata, jednak z perspektywy czasu to raczej była przyjaźń. Jako para nawet nigdy się nie przytulili. Dziewczyna nawet nie zorientowała się kiedy musiała już wychodzić. Znowu czekała ją cała noc wśród pijanych kucyków pony. Rozmyślenia te zajęły jej całą drogę do pracy. Dziewczyna weszła do szatni i przebrała się w roboczy uniform. Gotowa weszła za bar i zaczęła przygotowywać wszystko do otwarcia. Nieco ponad pół godziny później zabawa zaczęła się rozkręcać. Pijane laski chodziły po clubie i wrzeszczały: " Jakubie zrób mi loda". Alkohol lał się strumieniami, a atmosfera robiła się coraz bardziej gorąca. Parę napalonych i totalnie pijanych chłopaków proponowali Laurze skok w przyszłość, inni kąpali się na parkiecie myśląc, że to basen. Rutynę brunetki przerwał pewien znajomy głos. Brunetka niepewnie uniosła głowę i ujrzała...
****
Hej pysie no to mamy kolejny rozdzialik i co wy na to? No i mamy pierwsze spotkanie raury. Jak myślicie kogo zobaczyła Laura? Piszcie w komach. Może jak ktoś zgadnie to spełnię jego życzenie, hehheh Rozdział mam już napisany i będę musiała go tylko przepisać to zależy od liczby komów kiedy się pojawi:)
Komentujesz= Motywujesz
Proste równanie, no nic do napisania pysie
Z dedykacją dla Sandry, Krwawej Mary ( dla was Mary Jane) macie to co chciałyście :D
Laura jak co
dzień rano obudziła się o 8.00. Pobudka to była najgorsza rzecz w życiu
brunetki. Dziewczyna leniwie podniosła
się z łóżka i przeciągnęła się niczym kocica. Laura nie miała życia jak z
bajki, to nie było american dream, ale cóż… Pracowała jako barmanka w clubie,
co totalnie do niej nie pasowało, bo która dziewczyna chciałaby się użerać z
pijaną zwierzyną. Studiowała, według niej nie było aż tak źle. Brunetka wyrwała
się ze swoich rozmyśleń, postanowiła wrócić do czynności codziennych. Puściła
głośno muzykę i zaczęła sprzątać mieszkanie. Czynność ta pozwalała jej się od
stresować , nie była przesadną pedantką, ale lubiła ład i porządek. Brunetka
jak co dzień rano tańczyła z mopem. Cieszyła się, że nikt tego nie widzi, gdyż
nie jest dobrą tancerką, gdy próbowała wykonać tę czynność przypominała
pijanego świstaka. Po idealnym umyciu podłogi Laura postanowiła
odpocząć. Usiadła przed telewizorem i zaczęła przeglądać programy. Dziwiło ją
to, że gdy zawsze chce oglądać telewizje, to akurat nie leci nic ciekawego.
Podirytowana Laura wyłączyła telewizor i zaczęła rozmyślać nad tym co mogłaby
porobić przed pójściem do pracy. Zrezygnowana brunetka udała się do kuchni w
celu przygotowania sobie czegoś do jedzenia, niestety jak każdy wie, czynność
ta jest najlepsza dla zabicia czasu. Brunetka kochała jeść, lecz nie było tego
po niej widać. Dziewczyna należy do osób przeraźliwie szczupłych, które jedzą, a
nie tyją. Nie jedna panna zazdrościła jej tego. Laura przez to często miała
problemy z rówieśnikami. Jedyną osobą, która ją zawsze wspierała była Alex. To
jej najlepsza przyjaciółka, obie dziewczyny różnią się zarówno cechami
charakteru jak i wyglądu, ale odkąd pamiętały traktowały się jak siostry.
Zawsze były nierozłączne. Laurę zastanawiało to jak taka pewna siebie
dziewczyna jak Alex może przyjaźnić się z szarą myszką. Właśnie teraz wpadła na
genialny pomysł na miarę odkrycia Ameryki. Brunetka szybko chwyciła za telefon
i zadzwoniła do przyjaciółki .Już po dwóch sygnałach usłyszała ten sam ciepły i
znajomy głos.
- Cześć
Laura
-No hej Alex
-Co
zmotywowało cie do gadania ze mną? Apokalipsa?- dziewczyna zachichotała
- No wiesz
ja tu chcę ci złożyć propozycję nie do odrzucenia a ty co?
-Oj no nie
przesadzaj
-Otóż masz
może ochotę skoczyć na mały spacerek?
-Czy to
dwuznaczna propozycja?- i znowu ten sam śmiech
- Alex ja
nie wiem co bierzesz ale się podziel
-No wiesz?
Ja takimi skarbami się nie dzielę, ale odpowiem na twoje pytanie, tak mam
ochotę i będę u ciebie za 15 minut.
-No Oki
czekam wariatko
-Spoko
pedofilu
Laura
rozłączyła się z Alex, odłożyła telefon i zaczęła się śmiać. Ta dziewczyna była
szalona, zawsze potrafiła ją rozweselić. Rozmyślenia dziewczyny przerwał
dzwonek do drzwi. Brunetka podniosła się z kanapy i poszła je otworzyć. Jej oczom ukazała się wysoka, szczupła, niebieskooka blondynka z długimi, prostymi
włosami. To była Alex, która jak zwykle według Laury wyglądała olśniewająca.
Brunetka uścisnęła przyjaciółkę , po czym we dwie ruszyły na spacer. W tym
momencie Alex opowiadała Lau o swoim byłym, który wkurzył ją do tego stopnia,
że ta zrzuciła go przypadkiem ze schodów. Brunetka nie wytrzymała i po prostu
zaczęła się śmiać
-A ciebie co
tak bawi?- powiedziała oburzona blondynka
-Oj bo ja to
się boje co ty zrobisz następnemu chłopakowi
- No jak to
co? Fistaszki pourywam
- Tak, od
razu tępymi nożyczkami
-Będę jak
Kuba rozpruwacz
W tym
momencie dziewczyny nie wytrzymały i zaczęły się śmiać jak głupie. Każdy się na
nich patrzył jak na idiotki, ale im to nie przeszkadzało, kochały swoje wygłupy
i eksperymenty. Przy Alex brunetka żyła chwilą, nie martwiła się o
konsekwencje. Przyjaciółki po
powstrzymaniu napadu głupawki zaczęły znowu rozmawiać.
-A u ciebie
jak tam życie miłosne?- zapytała Alex
- Pfff…
proszę cię ja takiego życia nie mam, no chyba, że liczą się pijani faceci,
którzy po spożyciu alkoholu bawią się w kłusowników i chcą złapać swoją
sarenkę.
-Boże Lau co
ty bredzisz?- odparła ze śmiechem Alex
- Ok, w
skrócie, lecą na mnie tylko pijacy, którzy są tak napaleni, że nie odróżnią lampy
od kaloryfera
-Oj na pewno
znajdziesz swojego ogiera
-Tak z nieba
mi spadnie- odpowiedziała z ironią w głosie Lau
Ross jak
zwykle obudził się z kacem, jednak pobudka ta była wyjątkowa. Chłopak spał w
dziecięcym kojcu z sweet różową czapeczką na głowie i moniem w ustach. Ross wyjął smoczek z ust, wyszedł z
łóżeczka i zaczął szukać Toma. Po długich i obszernych poszukiwaniach, odnalazł
do śpiącego na świni. Ross nie mógł powstrzymać śmiechu. Tom natomiast mamrotał
coś do zwierzęcia, myśląc najprawdopodobniej, że to jakaś miss. Ross przyglądał się sytuacji, w której Tom
miział świnię po ogonie mówiąc:
-Koteczku
ale ty gorąca jesteś, normalnie be my lady on the night, mmmmm… taka nieśmiała
jesteś? No nic daj mi jeszcze 5 minut
mrrrrr…
Ross po
względnym opanowaniu się podszedł do przyjaciela i zaczął go szturchać.
-Stary
przestań mizdrać się ze świnią, rusz tyłek i spadamy
Tom
odruchowo zerwał się na równe nogi.
-Że co
proszę?! Jak ty zwracasz się do Juliet?! My tu odpoczywamy po obfitej nocy, a
ty co?! Wbijasz i ją obrażasz!
-Nie no
obfita noc? Stary ja ci współczuję jak będziesz ojcem małych prosiaczków. -Ross
nie wytrzymał i znowu wybuchł śmiechem.
Właśnie
wtedy do Toma dotarła kto jest jego wybranką, podrapał się po głowie, a
następnie zaczął piszczeć.
- Aaaaaaa…
wykorzystała mnie świnia, czo się stało?! Ja muszę po prawnika dzwonić! To był
gwałt!
Ross z
rozbawieniem podszedł do Toma i poklepał go po ramieniu i z udawaną powaga
powiedział:
-Starty ja
bym ci radził lecieć po testy ciążowe, albo zbieraj na alimenty..
- Masz rację
z czego ja utrzymam moje dzieci
- A ślub?
-Ross co ty
pierzysz?! Jaki ślub?!
-No a co z
matką twoich dzieci?
-Bosze
jedyny!- w tym momencie Tom zabrał kurtkę i chciał wybiec, lecz został
powstrzymany przez Rossa.
-Baranie
czemu drogę torujesz?!
-Tom ja
rozumiem, że tobie alkohol migdałki z mózgu wypłukał, ale gdzie leziesz?!
-No jak to
gdzie? Po pierścionek blondynko
-Boże twoim
ojcem musi być Koziołek Matołek
- O
wypraszam sobie, moim ojcem może być tylko żwirek
- A ty nie
wiesz, że żwirek kręci z muchomorkiem?- Ross odparł z oburzeniem
-O nie, nie,
nie ja mam dowody na ojcostwo
Ross nie wytrzymał i zdzielił Toma w czuprynę tak, że zatańczył piruet na
podłodze niczym prima balerina. Chłopak podniósł się z podłogi, przeczesał swoje
brązowe, idealnie ułożone włosy. Właśnie w tym momencie było widać idealną
posturę chłopaka, jego niebieskie oczęta i grzywkę opadającą na bok. Chłopak
poprawił koszulkę i swoje rurki, a następnie zapiszczał:
- Za co?
- Za twarz
małpiszonie
- Ale ma
twarz jest przecież idealna
-Taka, że
świnie na ciebie lecą
-A ty to co, ze żłobka się urwałeś?- powiedział ze śmiechem Tom.
-O co ci
znowu chodzi ogrze?!
- O czapkę
na twej pustej pale
-Od kiedy to
czapki się nosi na pale idioto!
-Boże gdzie
cię spłodzili- mówiąc to Tom palnął się w twarz
- No jak to,
gdzie mamusia zabrała tatusia w ustronne miejsce…
- To było
pytanie retoryczne czubku- brunet zaczął panikować i jednocześnie zakrywał
swoje uszy.
- Oj daj
skończyć-odparł Ross-więc kontynuując poszli sobie, a potem pojawiła się wróżka
zębuszka, zrobiła czary mary riku tiku…i
przysłała jednorożca, który przysłał bociana, a ten przyniósł mnie-
skończył z dumą Rossiaczek
-O kurde, ej
zazdro, też bym chciał zobaczyć jednorożca, a jak on cię przyniósł to dał ci
super moc?- powiedział z reflektorami w oczach Tom.
- No jasne-
odparł dumnie blondyn- umiem zdjąć dziewczynie stanik bez odpinania go.
-Pfff… każdy tak umie, o- brunet zrobił minę „jesteś
głupi jak przedszkolak”
-Ale ja go
nie rozrywam na pół- odparł blondyn
to
zaciekawiło Toma, bo ten właśnie o tym myślał. Brunet ścisnął rękę Rossiaczka i
zaląc mu gratulować. Po chwili jednak Tom zadał pytanie blondaskowi udając
obrażonego:
- Stary
czemu nie powiedziałeś, że do żłobka chodzisz, też chcem!
-Ja nie mogę, co runęło znowu w twoim pustym mózgu?
Tom
zignorował pytanie Rossa i zaczął dumać z miną „udaję, ze myślę”
- No chyba,
że ukradłeś tą czapkę dziecku
- Co ty…. -Blondyn nie skończył bo przerwał mu brunet
- Ooooooo
wiem, Marsjanin z odległej galaktyki dał ci tą czapkę byś mógł się z nim
komunikować
Ross pacnął
się w czoło
- Kobieto ja
ci na urodziny mózg kupię
- A ja bym
wolał tic tacki
-Po co ci
tic tacki?
- No jak to
po co? Włożę sobie do mózgu i będę miał powiew świeżości- odparł z dumą Tom
Blondyn nie
miał siły już tego komentować, zdjął sweet czapeczkę, pociągnął bruneta za
kurtkę chcąc wyjść z mieszkania, w którym balowali. Jednak Tom wyrwał się
Rossowi, podbiegł do świni i zaczął z nią rozmawiać.
- Juliet ta
noc była wspaniała, choć nic nie pamiętam, boli mnie nasza rozłąka, jesteś
wyjątkowa, odezwę się słońce.
Ross słysząc
to padł trupem na podłogę. Po chwili tuż nad nim znalazł się Tom.
- Stary nie
leniuchuj, musimy wyjść, ja nie wytrzymam w jednym pokoju z Juliet po
rozstaniu. Brunet zmiótł blondaska z podłogi i wybrali się w drogę powrotną do
domu. Szli razem przez park rozmawiając a tym, jak Papa Smerf prawdopodobnie
zgwałcił Gargamela.
- No stary
ja ci mówię, są dowodu- mówił Tom
- Ale jak
tak to musimy się zrzucić na terapię dla
Gargusia- mówił Ross
- A czemu
nie może zrobić tego Klakier?
- No bo
Klakier siedzi w kiciu
I wtedy Ross
zaliczył bliski stosunek z chodnikiem. Spojrzał na przeszkodę, która go
poskromiła i ujrzał..
***
Hej słońca!!! Rossy Lynch się kłania, a więc nie którzy doczekali się mojego bloga, hehheheeh tak no więc cóż mogę powiedzieć rozdziały będą się pojawiły nieregularnie z powodu szkoły:( no ale im was będzie więcej tym rozdział będzie szybciej. No co do tego rozdziału to mam mieszane uczucia, sami określcie co myślicie. Nie będę wam truła do napisania :) Zostawiam wam sexy Rossa i moją ulubioną piosenkę:)