Mam dla was smutną wiadomość... Odchodzę z blogera;( Niestety jest coraz mniej komentarzy i wyświetleń. Widać, że coś jest nie tak , może ja gorzej piszę albo was nudzi ta historia.. W każdym bądź razie to koniec. Chodzi też o szkołę jestem ma mat-geo i mam od cholery nauki nie mam czasu pisać. Może przez wakacje popracuje nad czymś nowym.... Jeszcze nie wiem.
Co do tej historii to tak. Nie byłoby happy endu to na pewno. Ogółem Ross spotykał się z Lau żeby zemścić się na jej rodzinie. Ojciec Lau miał romans z siostrą Rossa a że ją zostawił ta popełniła samobójstwo. Ross ukazałby swoją ciemną stronę to na pewno. Pierwszy pocałunek raury odbyłby się na spotkaniu absolwentów szkoły Lau. Zabrałaby tam Rossa, ponieważ Alex chciała utrzeć nosa Linsey, dziewczynie, która dokuczała Lau w szkole i rozgłosiła, że Laura ma super przystojnego chłopaka. Ross na tą okazję wystylizowałby Lau na sexy laskę :D Pierwszy raz raury odbyłby się po imprezie walentynkowej, na którą Ross zabrał Laurę. Pojawiłaby się Vanessa, która razem z Bradem była w spisku. Chciała rozdzielić Rossa i Lau, dlatego przystawiała się do Rossa a potem wzbudziła zaufanie lau i wmówiła jej że całowała się z Rossem popierając to zdjęciami z photoshopa. Laura uwierzyłaby jej i byłby kryzys w związku głównych bohaterów. Jednak para by sobie wszystko wyjaśniła i znowu byłaby cisza przed burzą. Punktem kulminacyjnym miało być wyjawienie przez Brada i Van prawdy o motywach Rossa. Laura na koniec miała odejść ze słowami " Zawsze będę cię kochać", a Ross miał zagrać When I was your Man popijając alkohol i paląc papierosy. Po drodze tej historii Ross nie byłby mnichem, miała pojawić się scena w której Ross idzie na górę z tajemniczą laską, w sumie mało ważną. Alex i Tom byliby parą. Alex by randkowała, taka nie udana romantyczka aż w końcu Lau namówiłaby ją na spotkanie z Tomem. To chyba tyle. dziękuję wszystkim obserwatorom i tym którzy byli ze mną cały czas. Kocham was :* Będę za wami tęsknić, dobra kończę bo się rozryczę.
Siedziałam w swoim ulubionym fotelu obok okna wychodzącego na ciemną, opustoszałą ulicę. Panowała noc, a ja nie potrafiłam zasnąć. Patrzyłam pustym wzrokiem przed siebie. Obraz pustego zaułka był odzwierciedleniem mojego serca. czułam się tak co roku, w każdą rocznicę tego dnia. Zabawne może się wydawać to, że dniem smutku były dla mnie walentynki. Każdego roku od pięciu lat siedziałam sama z kieliszkiem wina i rozpamiętywałam ten dzień, a raczej noc, w której ten bydlak zabrał moje życie. Może się wydawać, że jestem sentymentalna. W końcu jaka kobieta rozpamiętywałaby przez pięć lat to jak jej przyjaciel, choć z biegiem czasu okazało się, że jego sympatia to tylko gra, wykorzystał cię i ośmieszył. Boże jaka ja byłam naiwna i głupia.... Dałam się tak łatwo podejść, przecież to było nie możliwe, żeby ktoś taki jak on zadał się z kimś takim jak ja. Mam nadzieję, że już nigdy go nie spotkam. Teraz niby wyglądam inaczej, to jedyna z pozytywnych rzeczy, którą mu zawdzięczam. Dał mi motywację na to żeby zadbać o siebie i pokazać, że też potrafię wyglądać jak bogini. Operacje plastyczna? Nie, tylko moja ciężka praca pomogła mi osiągnąć sukces. Pozbyłam się tych grubych okularów, aparatu na zęby, tandetnych ciuchów, a nawet popracowałam nad swoją sylwetką. Ciekawi was moja mała historia? Bardzo proszę poznajcie moją historię przyjacielskiej miłości. 5 lat wcześniej....dzień, który na zawsze odmienił moje życie Jak co dzień zwlekłam się z łózka. Czeka mnie kolejny dzień szkoły, a zresztą co za różnica i tak jestem tam cieniem. Nic nie znacząca, mała i bezbronna. To właśnie ja Catherine McColl. Mała, szara myszka. Mam długie, kasztanowe włosy. Choć i tak zawsze wiąże je w warkocz. Noszę okulary, aparat i borykam się z opryszczką. Wierzcie mi wyglądam koszmarnie. Do tego moja garderoba pozostawia sporo do życzenia. Duże swetry, nijakie spódnice, nie wyglądam jak osiemnastolatka. Tym bardziej odrastam od dziewczyn, którymi chłopcy z mojej szkoły się interesują. Nie rozumiem czemu te laski robią wszystko żeby jakiś chłopak zwrócił na nie uwagę. Krótkie mini, wyzywający makijaż, wszystko to maskuje to jakie one są puste. Takie są szkoły w Los Angeles. Miasto aniołów? Sama nie wiem, skoro każdy jest samolubny i zniszczony, a wracając do moich koleżanek. Zabawne, że nazywam je koleżankami, skoro one nawet nie wiedzą kim jestem, a jeśli już mnie zauważą to tylko po to by mnie obrazić. Kolejnym powodem dla którego one się tak stroją jest Christian Sinclar i jego świta. Jak każdy wie we wszystkich szkołach jest chodzący ideał, on jest nim w naszej. Chłopak na metr dziewięćdziesiąt wzrostu, oliwkową cerę, brązowe, lekko kręcone włosy, które tak zjawiskowo opadają mu na czoło, muskularna sylwetka, dzięki której dziewczyną miękną kolana. Jednak to co w nim najbardziej niezwykłego to oczy. Zielone z czarnymi plamkami, nadają mu tajemniczości i charyzmy. Skąd wiem jakie on ma oczy? Każda dziewczyna o nich gada, więc chcąc nie chcąc dużo o nich słyszałam. Każdy go lubi, jest kapitanem drużyny koszykarskiej, no i oczywiście jest totalnym przeciwieństwem mnie. Ja nie znoszę sportu grupowego, nikt mnie nie zna, nie mam masy przyjaciół, a w szkole najbardziej kocham zajęcia fotograficzne i wszystko inne co jest związane z plastyką, malowanie, szkicowanie i muzykom. Moja mama zawsze powtarzała mi, że mam dusze artysty. Choć to nie oznacza, że jestem słaba z przedmiotów ścisłych, wręcz przeciwnie, matematyka to mój żywioł. Co mogę powiedzieć jeszcze? Zresztą sami się przekonajcie. Jak co dzień weszłam do szkoły i udałam się prosto pod salę, dziś zaczynaliśmy historią. Pan Brown nigdy niczego nie dostrzegał, więc szkolne szprych zajmowały się plotkowaniem, malowaniem paznokci lub flirtowaniem z Christianem i świtą. Szczerze bawiło mnie te zachowania. Nasza szkoła zamieniała się w klub matrymonialny, albo muzeum w którym każda dziewczyna wzdychała za chłopkami. A co robiłam ja? Szkicowałam to co działo się za oknem, przelewałam na papier obrazy z mojej głowy lub układałam teksty piosenek. Myślałam, że tego dnia będę robiła to samo jednak bardzo się myliłam. Gdy szłam korytarzem od razu dostrzegłam Kate i jej paczkę. Pięć szprych, na czele z patykiem. Ta laska uważała się za pępek świata, no i oczywiście chciała usidlić Christiana, szkolnego playboya. Tak wygląda sytuacja w szkole. Każda na niego leci, czy ja jestem wyjątkiem? Chyba tak, on jest przystojny, ale ja nie widzę czegoś wyjątkowego w jego duszy. Tak szczerze wydaje się nadęty i trochę zapatrzony w siebie. Gdy udało mi się przejść obok klubu lalek barbie odetchnęłam. Jeśli one mnie teraz nie zaczepiły oznacza to, że ten dzień będzie należał do spokojnych. Kate kochała mi dokuczać, sama nie wiem czemu tak mnie nie lubiła. Jednak został mi z nią nie cały rok, po tym na zawsze uwolnię się z tej popapranej szkoły. Weszłam do sali i usiadłam w swoim ulubionym miejscu obok okna. Kochałam to miejsce, ponieważ wychodziło na śliczny widok. Zdziwiło mnie to, że paczka Christiana już siedzi w klasie, oni zawsze wchodzili ostatni. Szczerze to nawet mi to przeszkadzało, cały czas coś szeptali i ewidentnie się na mnie gapili. Postanowiłam to jednak zignorować, to i tak pewnie wytwór mojej podświadomości. Z całych sil chciałam skupić się na szkicowniku i swojej nowej pracy. W pewnym momencie zatopiłam się w swoim świecie. Nawet nie zauważyłam kiedy ktoś przysiadł się na puste miejsce obok mnie. Byłam zbyt skupiona na swojej pracy. Dopiero głośne chrząknięcie zmusiło mnie do oderwania się od szkicownika, co nie powiem bardzo mnie zirytowało. Niechętnie odwróciłam wzrok, a moim oczom ukazał się Christian Sinclar we własnej osobie. Nie mam pojęcia czemu usiadł obok mnie i szczerze chyba nie wiele mnie to obchodziło. - Część Cat Dobra teraz to jestem w szoku. czy on serio wie jak mam na imię? - Cześć? - Jej kobieto jak się wpatrzysz w tą kartkę to wyglądasz jak w transie -Skoro tak ci to przeszkadza to może łaskawie wróć na swoje miejsce? - O takiej okazji bym nie przepuścił, a co ty tam właściwie masz? Teraz to serio dostałam szału. Nikt nie oglądał w życiu moich prac i chcę żeby tak pozostało. Co mnie obchodzi, że to Christian ten Christian. Taka prawda nie znam go i co najlepsze moje stwierdzenia się potwierdziły jest zarozumiały. - Nie dotykaj mojego szkicownika idioto! Po cholerę tu właściwie przyszedłeś? - Wow, chyba żadna laska nigdy nie nazwała mnie idiotą i wkurzała się, że w ogóle usiadłem - No to patrz masz dzień, który zmienił twoje życie - Wiesz, że odrzucenie boli? Nie umiałam powstrzymać śmiechu, jego zaskoczona mina, która mówiła mi, że nigdy nie został odrzucony robiła swoje. - Wiesz ja nie żyje w kolorowej bańce i wiem co to odrzucenie. A teraz wybacz skoro wreszcie pozwoliłam poczuć ci ten smak wypuść mnie, ja zmienię miejsce. - Nawet takiej opcji nie ma, muszę zrobić wszystko żeby zyskać twoją sympatię. - Boże czemu się do mnie przyczepiłeś?- przewróciłam oczami - Nie jestem Bogiem, ale specjalnie dla ciebie dziś mogę nim zostać - Bądź kim chcesz...- nie dokończyłam bo ten palant dobrał mi się do szkicownika- Ej oddaj to! - Hahahahhaah refleks maleńka/ Co my tu mamy? Boże czułam się jak idiotka gdy oglądał moje prace. Jestem pewna, że przypominałam buraka, spuściłam wzrok i czekałam, aż ten tępak odda mi szkicownik. - Masz talent Cat, mogę odstać od ciebie ten rysunek? Pokazał mi lawendowe pole. Uwielbiałam ten rysunek, był taki żywy, na jego widok od razu przypominałam sobie zapach kwiatów i spokój panujący na tej łące. - Czemu bym miała ci go dawać ? - To oczywiste, jestem twoim przyjacielem, a przyjaciele dają sobie prezenty- uroczo zmarszczył nos -Czekaj odezwałeś się do mnie pierwszy raz od trzech lat i już jesteśmy przyjaciółmi? - Oj nie daj się prosić Cat, powiesiłbym sobie go w pokoju. - Nie - Proszę - Czemu się do mnie przyczepiłeś? - Bo wiedziałem, że będziesz wyzwaniem, a ja lubię wyzwania- odparł z dumą - Chcesz większe wyzwanie? - Jasne, jestem gotów na wszystko skarbie - Idź do pierwszej ławki i umów się z Kate, wyzwaniem będzie przeżycie z nią jednego wieczoru - O mam pomysł - Pójdziesz sobie?- powiedziałam z nadzieją, serio mam już go dosyć, jest w pewien sposób uroczy, ale cholernie irytujący. - Nie, pójdziemy razem na obiad, dzisiaj po szkole - Nawet o tym nie marz Sinclar - Nie rozumiem czemu mnie nie lubisz? - Bo jestem zgorzkniała, sukowata i nie miła - Trochę ale to miła odmiana i masz fajne okulary. Mogę przymierzyć? - Zamierzasz tak całą godzinę? - Tylko dopóki nie pójdziesz ze mną na obiad - Czyli jak się zgodzę odpuścisz? - Tak, ale do tego musisz dać mi ten obrazek - To jest szantaż - Ciesz się, że nie mam broni - Założę się, że i tak byś nie umiał jej użyć - Oj maleńka ja świetnie strzelam- zamrugał - I ty chcesz być moim przyjacielem? - Mogę być twoim chłopakiem - Jesteś popieprzony - Znowu dajesz mi kosza? - Oczywiście, że tak - Ale idziemy coś zjeść? - No dobra, ale na obrazek musisz zasłużyć - Czyli jesteśmy umówienie Cat Nie skomentowałam tego i tak byłam pewna, że on blefuje. Nie jest na tyle głupi, żeby poświęcać mi czas. To na 100% to jest jakiś żart. Reszta dnia minęła bardzo spokojnie. Byłam pogrążona w swoich myślach, no i oczywiście w planie na nowe rysunki. W szkole miał odbyć się konkurs plastyczny, dlatego w porze lunchu usiadłam przy swoim osamotnionym stoliku i rozmyślałam nad pracą. Niestety nie potrwało to długo, ponieważ Christian znowu się do mnie przysiadł. - Hej Cat - Ca chcesz?- Przewróciłam oczami - Nie tak powinnaś się przywitać - A jak mądralo? - Hej Christian, co słychać? Tak by było lepiej, w końcu się przyjaźnimy, no nie? - Ty mówisz poważnie? - Nom, słowo palcowo- chłopak wystawił mały palec w moim kierunku- No dajesz Niepewnie ujęłam jego palec, ten gość był mega porypany. No, ale w sumie co mi szkodzi być dla niego milszą. To jedyna osoba, która chce ze mną gadać. - Czyli tak przyjacielu, czemu nie siedzisz z swoją świtą? -Bo lubię ci przeszkadzać - Twoja prostota mnie zadziwia- wlałam w te słowa jak najwięcej sarkazmu -Sarkazm ci nie pasuje Cat - Pasuje, nawet ni ewiesz jak - No dobra masz trochę racji, o czym myślałaś? - Czy wystawić jakąś pracę na konkurs - Tą ze szkicownika? - Może którąś... - Pod żadnym pozorem nie tykaj lawendy Nie mogłam się powstrzymać zaczęłam się śmiać jak głupia - Boże Christian wyglądasz, jakbym zabiła ci chomika albo zamierzała ukraść cukierka - Zobaczysz, że wyżebrze u ciebie ten obrazek -Czemu ci na nim tak zależy? - Bo przypomina mi mamę - Nie rozumiem Christian spochmurniał. Widać było, że coś go trapi, ale ja nie wiedziałam jak mu pomóc. Znaliśmy się niecałą dobę. Tak naprawdę nic o nim nie wiedziałam, nie chciałam być wścibska. - Chcesz o tym pogadać? - Moja matka zmarła jak miałem 10 lat. Pamiętam, że zabierała mnie na takie pole, uwielbiałem się tak bawić. Teraz to mnie zatkało. Sądziłam, że mnie zbyje i powie, że to nie mój interes . Jednak on mi się zwierzył. Nie chciałam żeby był smutny. Sama nie wiem, odczuwałam potrzebę pocieszenia go. - To smutna historia, ale na obrazek musisz zapracować- uśmiechnęłam się łagodnie, ku mojej radości odwzajemnił uśmiech. - Nie dajesz nic za darmo Cat? - Nie Następny miesiąc minął bardzo szybko. Oczywiście ja i Christian bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Czułam, że to moja bratnia dusza. Spędzaliśmy ze sobą tyle czasu... Żartowaliśmy, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Dziś umówiliśmy się w naszej ulubionej knajpce. Mieliśmy zjeść razem podwieczorek, a potem pójść do kina. Przy Christianie czułam się wyjątkowa. Akceptował mnie, pomagał, wspierał. Bałam się, że nasze stosunki przyjacielskie przerodzą się w coś więcej. Nie byłam na to gotowa mimo naszej więzi wiedziałam, że nie pasujemy do siebie jako para. Przyjaźń na zawsze tak, miłość nie bardzo. Weszłam do przestronnego baru. Ściany były fioletowe, podłoga z ciemnego drewna. Stoliki były w kolorze podłogi, nakryte złotymi obrusami. Całe pomieszczenie wypełniały zdjęcia właścicieli, a nawet gości. Ja i Christian także mieliśmy tu swoją fotografię. Znajdowała się przy naszym ulubionym stoliku. Pamiętam jak dziś, gdy Zgredek zabrał mnie nad jezioro. Mieliśmy ubaw chlapiąc się wodą i robiąc głupie zdjęcia. Właśnie jedno z nich wisiało na ścianie.Gdy podeszłam do stolika Christian już na mnie czekał. - Hej piękna - Odłóż sarkazm na później Zgredku, nie jestem w nastroju - Co się stało Cat?- Widziałam w jego oczach, że się zaniepokoił - Nic takiego, nie martw się - Cat przestań pieprzyć i mi powiedz. Martwię się - Moja matka - Znowu ci ubliża? Widziałam, że się wściekł. Nie znosił jak ktoś mnie obrażał. Szczerze gdy mnie bronił robiło mi się ciepło na sercu. Tylko on zwracał uwagę na moje uczucia. - To nic poważnego, one i tak mają rację...- spuściłam wzrok - One? - Moja matka i siostra cioteczna - Co ci powiedziały? -To co zwykle, że jestem śmieciem, wyglądam jak bezdomny i że powinno się mnie zamknąć żebym nie psuła piękna tego świata. - Och myszko.. Christian momentalnie przysunął się do mnie i otulił mnie swoimi silnymi ramionami. Lubiłam jak mnie przytulał, czułam wtedy takie dziwne mrowienie w brzuchu. - Pamiętaj myszko, dla mnie jesteś śliczna. Nie możesz być bardziej idealna. - Kpisz sobie ze mnie? Widzisz jak wyglądam? - spojrzałam mu prosto w oczy - To jesteś ty, kochanie. Twoja matka jest głupia, nie wierz jej... Christian patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Jego oczy pociemniały, wyglądał trochę jak głodny wilk. Nie wiedziałam co się dzieje, czułam jak czas zwalnia i wszystko znika. Tylko ja i on. - Chodźmy stąd Cat. Pójdziemy do mnie i pogadamy przy najlepszych koktajlach w mieście. - Ok- szepnęłam Godzinę później siedzieliśmy u niego na kanapie i oglądaliśmy jakąś komedie romantyczną. Christian pozwolił mi wybrać. To było nowością, ponieważ zawsze kłóciliśmy się co oglądać. Przeważnie siedzieliśmy w niego, więc on stawiał na swoim. - Nie mam pojęcia co dziewczyny widzą w tych filmach - Hmmmm ja lubię czasami obejrzeć taką historię i pomarzyć Christian przewrócił oczami i objął mnie ramieniem. - To co idziesz na bal walentynkowy? - Wykluczone, nigdy tam nie chodzę - Oj no weź, będzie fajnie zobaczysz - Tak strasznie, setka chłopaków śmiejąca się z moich okularów, bo zaczepka na aparat im się skończyła i laski, które mnie nie znoszą bo zadaję się z tobą - Nie widzisz plusów kruszynko Christian od tygodnia próbował namówić mnie na ten bal. Twierdzi, że to świetna zabawa. Tyle , że ja nie jestem nim. Nie mam przyjaciół, ani odrobiny pewności siebie. Źle bym się tam czuł zupełnie sama. - Ale co taka nic niewarta idiotka jak ja może tam robić No i zanim się obejrzałam leżałam przykuta do kanapy, a Christian nade mną górował. Chłopak trzymał mnie za nadgarstki tak, że nie mogłam wykonac żadnego ruchu. - Nigdy nie nazywaj się śmieciem i idiotką rozumiemy się?!- Christian oddychał ciężko - Tak- szepnęłam Jego usta znajdowały się kilka centymetrów od moich. Czułam jego słodki zapach i oddech na twarzy. Pachniał wodą i miętą. Przygniatał mnie do kanapy i intensywnie wpatrywał się w moje brązowe oczy. Czas się zatrzymał, byliśmy tylko my. Christian zaczął się delikatnie pochylać, aż w końcu nasze usta złączyły się w pocałunku. Czułam iskry przeskakujące między naszymi ciałami. To był mój pierwszy pocałunek i był cholernie wyjątkowy. Na początku Christian był delikatny, muskał nieśmiało moje usta. Jednak z każda chwilą jego pocałunki stawały się coraz głębsze i bardziej namiętne, a ja totalnie się im poddałam. Leżałam pod nim, a on zachęcał mnie żebym zaprosiła jego język do środka moich ust. W końcu się mu poddałam, straciłam resztki kontroli. Nie pragnęłam niczego bardziej niż jego bliskości. Gdy delikatnie ugryzł moją dolna wargę, wygięłam się w łuk, a on pochwalił to cichym pruknięciem. - Pragnę cię Cat, a czy ty pragniesz mnie?- wyszeptał nie odrywając ode mnie ust. Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa, ponieważ jego spragnione usta przeniosły się na moją szyję kąsając, ssąc i lekko podgryzając. Czułam jak przenoszę się do innego świata. Christian puścił moje nadgarstki, a swoje ręce przeniósł do rąbka mojej bluzki. -Odpowiedz Catherine- wywarczał - Tak- wysapałam Traciłam zmysły. Teraz usta Christiana zagościły między moimi piersiami. Wsunęłam ręce w jego włosy i lekko pociągnęłam. Na co on zareagował cichym śmiechem - Dzikuska z ciebie. Hmmmm co my tu mamy? Jego ręce w mgnieniu oka zdarły ze mnie bluzkę, odkrywając mój czarny koronkowy stanik. Przesunął dłońmi od moich bioder, aż po szuję. Po drodze obejmując zaborczo piersi. - Patrz na to kochanie, zobaczysz jak będzie nam razem dobrze Nie byłam w stanie odpowiedzieć, jęknęłam cichutko. Byłam pogrążona w ekstazie jaką mi dawał. Jego usta zawędrowały do moich piersi. Pospiesznie rozpiął haftki i wyrzucił stanik za siebie.A miejsce stanika zastąpiły jego usta i ręce. Wziął prawy sutek do ust i zaczął się nim bawić ssąc mocno i lekko przygryzając. - Och proszę-jęknęłam - Jesteś piękna zarówno ciałem jak i duszą myszko. A teraz opleć mnie tymi seksownymi nogami pójdziemy na górę- powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. Pospiesznie wykonałam jego polecenie. Bez trudu uniósł mnie z kanapy i zaniósł do swojego pokoju cały czas całując. Gdy dotarliśmy na miejsce położył mnie na łóżku i zacząl się we mnie wpatrywać swoimi pięknymi oczami. - Zdejmij okulary kochanie nie chcemy ich potłuc Odłożyłam okulary na szafkę nocną, a on w tym czasie zdjął koszulkę i spodnie. W samych bokserkach wyglądał nieziemsko. Umięśniony tors, silne uda. Był marzeniem każdej dziewczyny. Musiałam powiedzieć mu że ja nigdy nie uprawiałam seksu. Spuściłam wzrok i wyszeptałam: - Christian.... ja.... ja nigdy... - Wiem myszko Niczym kot wdrapał się na łóżko i znowu zawisł nade mną. - Spójrz na mnie Gdy zajrzałam w jego oczy ujrzałam ciepło i troskę . Pogłaskał mnie po policzku i musnął czule moje usta. - Nie bój się to nic złego, jesteś ze mną bezpieczna I rzeczywiście tak się czułam. Gdy Christian zdjął gumkę z moich włosów uwalniając burzę lekko kręconych włosów, ja badałam jego tors. Czułam pod palcami każdy najdrobniejszy mięsień. Doświadczałam tego jak drgał pod moją pieszczotą. Gdy nieśmiało dotknęłam jego bokserek poczułam jak drga pod moim dotykiem. Christian błyskawicznie zareagował na tą pieszczotę, wpił mi się w usta i warknął. Czułam pod palcami jego pulsującą erekcję. Trzymałam się kurczowo ramion Christiana gdy ten zaczął zsuwać ze mnie moje leginsy, które chwilę potem wylądowały na podłodze. Uniósł się trochę i z zachwytem patrzył na moje ciało. - Taka piękna- wyszeptał Po czym ustami zaczął pieścić poje piersi, brzuch nadal schodząc w dół. Przez moje ciało przepłynęła fala podniecenia wiedziałam, że to z nim przeżyje pierwszy raz. Moje piersi stały się nabrzmiałe od jego pieszczot. Gdy jego palce zahaczyły o materiał moich majtek jęknęłam. - Zdejmiemy je, już nic nas nie rozdzieli Po chwili leżałam na jego łóżku naga, zdyszana i przepełniona pożądaniem. Sam ściągnął bokserki i sięgnął do szafki nocnej po prezerwatywę. - Jak chcesz możemy przestać- wydyszał Spojrzałam na niego. Jego ciało było pokryte potem, członek robił wrażenie, był duży i wyraźnie podniecony. Podobało mi się to, że tak na niego działam. Decyzja podjęta, ja pragnę jego on mnie to musi się wydarzyć. Pokręciłam głową, na co on zareagował westchnieniem ulgi. Jego usta i ręce wróciły ma moje podbrzusze. Gdy jego ręka dotknęła pulsującej łechtaczki, jęknęłam. Rozkosz którą mi dawał była nie do opisania. Gdy wsunął we mnie palec krzyknęłam głośno i wygięłam się w łuk. Jego usta znowu zaatakowały moje. - Mokra i gorąca. Musze być w tobie Nie przerywając pocałunku sięgnął do szafki i zaczął nakładać prezerwatywę. Delikatnie rozsunął mi nogi po czym umiejscowił się pomiędzy moimi udami. - Zrobię to szybko, będzie trochę bolało, powiesz mi czy wszystko w porządku, dobrze? Patrząc mu w oczy skinęłam głową. Christian nakrył moje ciało swoim i jednym szybkim ruchem wsunął się ze mnie, po czym znieruchomiał. Poczułam lekkie ukłucie bólu paraliżujące moje ciało. Widziałam ile wysiłku go to kosztuje. Miał naprężone mięśnie i ciężko oddychał. - Kochanie w porządku? Bo pragnę się w tobie poruszyć- spytał po chwili. - Tak- pogłaskałam go po policzku, a on odwrócił głowę i pocałował wnętrze mojej dłoni. Był idealny. Wysunął się odrobinę, po czym zagłębił się we mnie do końca. Po kilku pchnięciach jego ruchy stawały się coraz pewniejsze. Nasze głośne jęki było słychać w całym domu. Gdy wreszcie odważyłam się wyjść mu na przeciw, nagrodził mnie głośnym rykiem. Czułam jak narasta we mnie rozkosz, uczucie było niesamowite. - Jesteś blisko myszko?- wysapał - Tak- krzyknęłam - Razem dobrze? - O Boże!!!- krzyczałam Traciłam świadomość to co się działo było nowe i nieznane. Pchnięcia Christiana były nie ubłagane. Był blisko tak jak ja. Chciałam dać mu rozkosz. - Teraz kotku, teraz! O Boże - wyryczał Obydwoje osiągnęliśmy szczyt rozkoszy. Pogrążyliśmy się w ekstazie. To było niezapomniane. Leżeliśmy na łóżku Christiana przykryci kołdrą i uśmiechaliśmy się jak idioci. - Jesteś cudowna myszko- pocałował mnie w nos - To ty jesteś wspaniały - Pójdź ze mnę na bal walentynkowy Objął mnie mocno i schował twarz w zagłębieniu mojej szyi. Czułam się jak w niebie. - Pójdźmy jako para, proszę Nie umiałam mu odmówić - Dobrze Nadszedł dzień balu. Byłam strasznie podekscytowana. To mój pierwszy bal i przeżyje go z Christianem. Nie chciałam żeby się mnie wstydził, dlatego postanowiłam zrobić się na bóstwo, Włosy lekko zakręciłam tak że swobodnie opadały mi na ramiona i piersi. Zdjęłam okulary i zrobiłam lekki makijaż podkreślając usta czerwoną szminką. Wybrałam czarną, krótką sukienkę, bez ramiączek z rozłożystym dołem, który uroczo się unosił. Gostek zdobiły miliony diamencików. Do tego dobrałam wysokie czarne szpilki. Dla niego chciałam wyglądać idealnie. Spojrzałam w lustro, nie poznałam dziewczyny stojącej po drugiej stronie. Z moich oczu popłynęła pojedyncza łza. Umówiliśmy się, że spotkamy się pod salą balową. Czekałam na Christiana już 5 minut, ale co ja się dziwie on wiecznie się spóźnia. Widziałam, że każdy się za mną ogląda było mi miło i czułam, że wreszcie utrę nosa tym plastikom. Po chwili wreszcie ujrzałam czarnego mercedesa i Christiana w czarnym garniturze. Wyglądał zabójczo. Widać, że się spieszył, a co najlepsze przeszedł obok mnie patrząc mi prosto w oczy. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Dopiero wtedy zlustrował mnie wzrokiem a jego oczy przypominały spodki. - O Boże ! Cat to ty ! - Przestań się tak ekscytować i chodźmy do środka. - Pięknie wyglądasz- Pocałował mnie w usta. Sala wyglądała ślicznie wszędzie były serduszka, amorki. Cała dekoracja była złoto czerwona. Na przeciw wejścia znajdowała się scena, a pod nią miejsce do tańca. Dalej znajdowały się stoliki w pięknymi dekoracjami i szwedzki stół. Było jak w bajce. Wieczór mijał bardzo miło razem z Christianem tańczyliśmy, śmialiśmy się było bardzo miło. W pewnym momencie musiałam skoczyć do toalety i zostawiłam go razem z jego kumplami. Pewnie nie słyszeli jak wracałam bo byli bardzo pogrążeni w rozmowie. Niestety ja wszystko usłyszałam i stanęłam jak wryta. - Czyli co przeleciałeś ją?- spytał jeden - Tak- odpowiedział Christian - Stary gratulacje wygrałeś zakład - Ale nieźle się odpicowała- dołączył się drugi - Wziąłeś kaszalota a wyszła księżniczka- powiedział ten pierwszy - Słuchaj stary jak zakładałeś się że przelecisz tego kaszalota w dwa miesiące nie wierzyłem, a jednak co ci się udało. Mam nadzieję, że przynajmniej było warto - Słuchajcie to chyba nie miejsce.... - Co kurwa zrobiłeś?!- wywrzeszczałam przez łzy - Cat o Boże nie - wydukał - Czyli na tym to polegało świnio. Zwykły zakład ?! Dobrze ci z tym osiągnąłeś cel Czułam jak pęka mi serce. Osoba którą kochałam wykorzystała mnie i zawiodła moje zaufanie. Poczułam się głupia no tak co on mógł ode mnie chcieć. Łzy lały się po moich policzkach, miałam w dupie, że wszyscy patrzą. Gdy próbował do mnie podejść odsunęłam się gwałtownie. - Nie dotykaj mnie!!! - Cat prosze porozmawiaj ze mną- błagał załamany Ale ja nie chciałam go słuchać zabrał moją godnośc serce i duszę byłam tylko jego zabawką, a pomyśleć, że się w nim zakochałam. Wybiegłam z sali, nie wiedziałam gdzie iść, chciałam być daleko od niego. - Cat, proszę zaczekaj Po chwili poczułam ucisk na ręce. - Cat, tak mi przykro.. - Teraz ci kurwa przykro?! Trzeba było pomyśleć o tym dwa miesiące temu - To ni emiało tak być, kurwa to nie miało tak być- złapał się za włosy - Wiesz ci jest najgorsze że cię pokochałam a ty zrobiłeś ze mnie szmatę. Tyle razy mi powtarzałeś, że jesteś przy mnie zawsze będziesz- łzy ciekły mi po policzkach- wszystko było kłamstwem, nasza przyjaźń, to jak wtedy okazywałeś mi tą przyjacielską miłość, wszytko. Nie nawidze cię zniszczyłeś mnie. Zabrałeś ze sobą moje serce, a ja głupia cię pokochałam. To koniec nie chcę cię znać - Cat- wyszeptał przez łzy - żegnaj Christian Odeszłam. Tego dnia skończyło się moje życie . jedyna miłość mojego życia okazała się oszustem.Bolało bardzo do tej pory rany się nie zagoiły. Teraz jestem już dorosła, a nadal wspominam jego śmiech, twarz i ten cholerny wieczór... Nie potrafię zapomnieć. **** Hej misie :* Wiem, że nie ma jeszcze 20 komentarzy, ale chciałam już dodać tego shota. Oczywiście jutro wracam do szkoły a przyszłe tygodnie mam zawalone sprawdzianami. Dlatego postanowiłam dać wam malutki prezent, bo nie mam pojęcia kiedy pojawi się 4 rozdział. W sumie mam go mniej więcej napisanego w zeszycie, jak ktoś chce przepisać i dokończyć to z miłą chęcią zapraszam :D tak dziękuję za nominację do TB. Zostałam nominowana przez Zwariowaną Alex. Mam nadzieję, że wam się podoba jak nie to nic nie mówcie, hehhehe Zastanawiam się czy napisac drugą część już z teraźniejszości, ale to wy już piszcie w komach czego pragniecie. Widzieliście zakończenie Greya z płyty? Jest zajebiste, kocham, kocham, kocham Co do scenki +18 to moja pierwsza, więc jeśli coś jest nie tak piszcie możecie dawać jakieś wskazówki :D No i mam ważną sprawę. Martwi mnie pysie, że jest dużo wyświetleń rozdziałów a mało komentarzy sytuacja staję się coraz częstsza. Jeśli tak będzie dalej przykro mi to mówić ale się pożegnamy. Mi ciężko pisać i zakuwać w szkole, a na razie odczuwam, że nie warto... Ja do TB nominuję: Jools Lynch Jacky Sparrow Cristal Pati Lynch Tinsley TheStellaWish Firefly Powierzchowny Człowiek
Temat: Namiętność silniejsza niż ból
Paring dowolny
Czas nieograniczony
Powodzenia
Laura czuła się jakby ktoś przymurował ją do podłogi. To był szok, najszczęśliwszy dzień jej życia zmienił się w koszmar. Czy to jakieś żarty? Od dziś miała zamieszkać z nim? Dla brunetki lepszym rozwiązaniem byłoby kupić sobie od razu trumnę i miejsce na cmentarzu. W jednej chwili jej życie obróciło się o 180 stopni, a ona sama czuła się jakby spadła na najgłębsze czeluści piekieł. Od dziś z pokoju nie ruszy się bez paralizatora i gazu pieprzowego. Taka ładna chata, a taki straszny pan dworu. Gdy Laura stała i obliczała jaka odległość jest jej potrzebna by się rozpędzić i skoczyć, jej współlokator stał uśmiechnięty od ucha do ucha. Dla niego był to szczęśliwy dzień i kolejna szansa. Od dziś ma brunetkę przez cały dzień, siedem dni w tygodniu. Och co on może teraz wyczyniać... Plan naszego Rossa wchodził pełną parą w życie. Nie dość, że Laura pracuje u jego ojca, dzięki czemu może swobodnie nachodzić ją w pracy bez żadnych konsekwencji, to jeszcze z nim mieszka. Dla Rossa był to szczęśliwy traf na loterii życia. Brunetka zarządziła całkowitą ewakuację w swojej czuprynce, lecz zajączek w głowie przyniósł jej wieść, że nie ma się gdzie podziać. Klamka zapadła od dziś Laura został skazana na Rossa Lyncha, bez prawa do odwołania.
- To w się znacie?- tata blondyna wybałuszył oczy i spojrzał wielkimi oczami na parę.
- Tak tato mieliśmy już okazję się poznać- odpowiedział Ross nawet bez zająknięcia.
Laura nadal stała jak wryta, powoli docierało do niej, że od dziś dzieli swoje życie z erotomanem gawędziarzem. Nie dość, że z nim mieszka, to jeszcze pracuje u jego ojca. Dziewczyna była pewna, że Ross na bank będzie odwiedzał ją w pracy. Żeby to można było nazwać odwiedzinami, prędzej konik z reumatyzmem mnie przejedzie niż jego wizyty określę odwiedzinami. To będzie nachodzenie, nagabywanie i nawiedzenie, myślała. Ku jeszcze większemu zdziwieniu Laury, Ross objął ją ramieniem, tak jakby znali się od wielu lat, a ona przecież widziała go mniej niż pięć razy na oczy!!! Dziewczyna próbowała w dyskretny sposób wywinąć się z objęć blondaska, jednak to było jak próbowanie złapać powietrze. Niemożliwe i męczące.
-Wiesz Lauro, Ross to naprawdę wspaniały chłopak, jak tylko usłyszał, że potrzebujesz pomocy sam zaoferował jeden z pokoi w swoim mieszkaniu
- Oj, tato nie przesadzaj każdy musi się troszczyć o swoją Smerf... to znaczy o drugiego człowieka- blondyn od niechcenia machnął rękom
- Ale jak to Ross się tym zajął?- Laura patrzyła na blondyna i jego papcię, tak jakby wyrosły im rogi.
- Och, no wiesz Lauro gdy zadzwoniłaś, mój syn akurat pomagał mi w sprawach biznesowych. Jak tylko usłyszał, że potrzebujesz pomocy od razu zaproponował, że wynajmie ci lokum w bardzo przystępnej cenie. No dzieciaki staruszek musi iść zarabiać na emeryturę, Ross oprowadź Laurę.
Gdy pan Lynch wyszedł blondasek z szerokim uśmiechem podszedł do Laury i zabrał od niej walizki.
-Mieszkamy razem Smerfetko, będziemy spędzać ze sobą całe dnie....
- O matko zaczyna się mój koszmar- brunetka wyszeptała.
Blondasek puścił mimo uszu skomlenie brunetki i jak prawdziwy przewodnik wziął się do oprowadzania po "jaskini Lorda Lyncha". Jak na dżentelmena przystało, przynajmniej w rozumowaniu Rossa, chłopak chciał złapać za tyłek Laury, ale po oberwaniu z liścia musiała wystarczyć mu tylko ręka. Na początku Ross wprowadził brunetkę do ogromnego salonu. Pomieszczenie było prawie całe oszklone, na kamiennej ścianie znajdował się ogromny telewizor a pod nim kominek elektryczny. Na środku stała ogromna, czarna, skórzana kanapa i dwa fotele, a przy nich mały stolik z ciemnego drewna. Choć na pozór wnętrze to mogło wydawać się bardzo surowe, wcale takie nie było. Domowej atmosfery i przytulności nadawały zdjęcia z życia Rossa, jego "zabawki", coś dzięki czemu można było choć trochę poznać chłopaka. Jednak serce Laury skradł ogromny, kremowy, pluszowy dywan zajmujący prawie całą czarną posadzkę oraz kwiaty, które były rozmieszczone w taki sposób aby nadać salonowi uroku. Kolejnym pomieszczeniem była kuchnia otwarta na salon. Ciemne, granitowe blaty, nowoczesne urządzenia kuchenne, wyspa oddzielająca pomieszczenie od salonu oraz obrazy przedstawiające potrawy nadawały bardzo oryginalnego charakteru. Kuźwa okradł jakiś sklep z meblami? To wszystko wygląda lepiej niż w katalogach. - A co do jadalni to jest ten duży stół znajdujący się niedaleko wyspy, ale ja z niego nie korzystam, wolę jeść w kuchni. Za tymi drzwiami masz spiżarnię, dużą, więc mamy trochę jedzonka Smerfetko. gabinet ci chyba nie jest potrzebny ale mogę ci go pokazać.
- Czemu nie?- Laura wzruszyła ramionami.
Dziewczyna nie mogła uwierzyć, że od dziś mieszka jak w zamku, szczerze nawet Ross jej nie już nie przeszkadzał, przecież z nim na pewno będzie ciekawie. Para weszła do przytulnego gabinetu. Od ciemnych paneli podłogowych, do samego sufitu na ścianach znajdowały się półki z książkami. Pod oszkloną ścianą znajdowało się biurko w kolonialnym stylu z czarnym wygodnym fotelem. Na biurku stał laptop i śliczna lampka. Uwagę Laury przykuły skrzypce, już w salonie dostrzegła pianino ale stwierdziła, że ten matoł na pewno nie potrafi grać.
- Grasz?- Laura wskazała na skrzypce
- Trochę.... Choć pokarzę ci sypialnię- Ross szybko zmienił temat
Blondyn wprowadził Laurę po drewnianych schodach na górę i zaprowadził do drzwi znajdujących się po lewej stronie korytarza.
- A to jest twoje królestwo...
Oczom brunetki ukazała się śliczna sypialnia z ogromnym łożem i dwoma stoliczkami nocnymi. Ściana nad łóżkiem była wyklejona szarą tapetom w czerwone pąki róż. Na jasnej, drewnianej podłodze znajdował się biały dywan. Na ścianie na przeciwko łóżka na białym stoliku RTV stał ogromny telewizor a przed nim śliczna beżowa sofa. Jednak nie to wszystko urzekło brunetkę. Jej serce skradł widok zza okna. Śliczny park z ogromną fontanną przeznaczony tylko dla wynajemców apartamentów robił wrażenie. Zielone drzewa, równo przystrzyżona trawa, białe ławki wybijające się z zielonego otoczenia, ta fontanna, z której tryskały strumienie wody. Wszystko mogło zaprzeć dech w piersiach.
- O Matko tu jest jak w raju- Laura wyszeptała, a Ross zaśmiał się cicho.
- Nie widziałaś jeszcze swojej garderoby kocie
Rzeczywiście garderoba była tak duża, że przypominała pół dawnego mieszkania Laury. Pełno szafek, wieszaków, szuflad, a wszystko w kolorystyce sypialni. Laura czuła się tu jak w rezydencji króla. Kuźwa kto ma tyle ubrań żeby zapchać tą całą przestrzeń, myślała.
- No to chyba wszystko co mogę ci pokazać moim małym mieszkanku- odparł Ross z aroganckim uśmieszkiem- a co do łazienki to niestety ta przy twojej sypialni nie działa. Wziąłem się za remont ostatnio i jeszcze nie skończyłem.
- To gdzie mogę korzystać z łazienki ?
- Zostaje tylko ta przy mojej sypialni smerfetko- Ross uśmiechnął się chytrze.
Laura czuła, że traci grunt pod nogami. Że od teraz nie będzie mogła wejść spokojnie do łazienki? Dziewczyna kilkakrotnie otwierała i zamykała usta, ale żadne słowo z nich nie wyszło, to był szok. Jedyne co zdołała wykrztusić to:
-Ze co kurwa? mamy wspólną łazienkę?- Laura widząc zboczoną minę blondyna zaczęła paplać jak najęta- Ty zboczuchu nawet o tym nie myśl, ja się prędzej z Tutenchamonem prześpię niż z tobą do łazienki wejdę - Pod wpływem nagłego napadu złości brunetka zaczęła okładać Rossa torebką- ty mnie nawet nie tkniesz, nawet nie możesz sobie tego wyobrażać! Czaisz świstaka?!
-Nie możesz zabronić mi wyobrażać sobie tego jak stoisz pod moim prysznicem, naga, mokra namydlona, a kaskady wody spadają na twoje nagie, jędrne piersi.... Hmmmm a ty w tym czasie wcierasz w siebie żel cicho pomrukując z przyjemności..Mimo wszystko obiecuję, że nie zrobię nic co ci się nie spodoba
Laura stała jak słup soli. Ross mówił to takim tonem, że brunetka od samego słuchania zrobiła się mokra w pewnych partiach ciała. Głos blondyna ociekał seksem i obietnicą, która może zostać wypełniona nawet teraz jeśli tylko ona wyrazi na to przyzwolenie. Szczerze zrobiłaby to nawet teraz gdyby nie to, że Ross tak nagle wrócił do normalności i brutalnie ściągnął ją na ziemie z dala od erotycznych obietnic i fantazji. Dziewczyna potrzebowała chwili aby nie było słychać po niej tego, że jego słowa ją podnieciły. Powrót do normalności był dla niej na tyle trudny, ponieważ Ross wpatrywał jej się intensywnie w oczy szukając czegoś. Dowodu na to, że potrafi nią zawładnąć samymi słowami? tego Laura nie wiedziała.
- No i tak trzymaj- brunetka zerwała kontakt wzrokowy- To teraz pomóż mi się rozpakować
Laura szybkim krokiem wyszła na klatkę schodową, po czym wciągnęła walizki do garderoby oczywiście wcale nie zwracając uwagi na Rossa. Oczywiście to, że oczy go nie widziały nie oznaczało, że jej ciało go nie wyczuwało. Brunetka nie wiedziała o co chodzi, po prostu wiedziała gdzie w danej chwili znajduje się Ross. Miała świadomość, że zbliża się do garderoby, choć nie było go słychać, ani widać
- To co mam robić Smerfetko?- Ross uśmiechnął się szeroko.
- Powieś te ubrania, które położyłam na łóżku, a ja zajmę się walizką z bielizną.
- Skoro nie mogę popatrzeć na twoją bielizną to przynajmniej dostanę buziaka?- Blondasek zrobił oczka szczeniaczka
- To się okaże... jak wykonasz swoją pracę wzorowo to dostaniesz nawet dwa- Laura uśmiechnęła się zadziornie, po czym obserwowała jak blondyn z prędkością światła zawiesza jej ubrania.
- No, no widzę, że masz powera albo dynamit w tyłku Lynch.
- Duży dynamit mam schowany gdzie indziej kocie- Ross mruknął i puścił jej oczko- Jeśli chcesz możesz mi pomóc zainicjować eksplozję.
-Może bym i chciała- Gdy do laury dotarły te słowa stała się czerwona jak buraczek- ale na pewno nie dzisiaj- Dodała szybko.
- Nigdy nie mów nigdy- Blondyn zbliżył się do dziewczyny- Mogę cię nauczyć wielu rzeczy Lau..
-A wiesz co? Wsadź sobie krzaka w tego pustego buraka!- Brunetka zdzieliła chłopaka poduszką.
Po paru sekundach rozpętał się wojna. Para zacięcie okładał się poduszkami i śmiała się wniebogłosy. Przez przypadek Laura potknęła się i wpadła na uzbrojonego Rossa. Brunetka nawet nie wiedziała kiedy upadła na blondyna, ale fakty były takie leżała na nich, obydwoje ciężko dyszeli, a ona wpatrywała się w jego ciemnie oczy, które ją zahipnotyzowały. Laura była tak pochłonięta jego oczami, że nawet nie zauważyła kiedy blondyn wsunął jej ręce pod bluzkę i lekko ugniatał jej plecy. Brunetka odruchowo zaczęła przybliżać usta do jego ust, nie umiała tego powstrzymać. Choć jej mózg bił na alarm, że to nie jest dla niej dobre ciało wiedziało swoje . Ich usta dzieliły milimetry, w ich oczach było widać, że obydwoje tego pragną, w powietrzu unosił się ciężki zapach pragnienia. Niestety pech, a może szczęście chciało aby Alex wparowała bez pukania do pokoju.
-Laura ten dupek był u mnie w mieszkaniu czaisz? U mnie w mieszkaniu matoł był, niech on się cieszy, że mu jaj nie odstrzeliłam i zrobiłam sobie z nich dzwonek do drzwi. A wiesz co chciał? Twój numer, ale...- Blondynka nie skończyła, ponieważ zabrakło jej słów gdy zobaczyła swoją przyjaciółkę na dywanie z chłopakiem- Upssss... Chyba wam w czymś przeszkodziłam
Laura w mgnieniu oka zsunęła się z Rossa i spaliła buraka.
- My nie... to nie tak jak myślisz Alex. Bo wiesz...- Laura zaczęła się plątać w słowach, natomiast Ross leżał plackiem, ubawiony na podłodze- my... my ćwiczyliśmy jogę- Brunetka maiła ochotę pacnąć się w czoło z powodu swojej głupoty. Mimowolnie spojrzała na Rossa, który aktualnie zwijał się ze śmiechu- Lynch stul dziób, ty mendo z pod monopolowego.
- Och Alex tak, tak Smerfetka mówi prawdę, myśmy ćwiczyli odpowiednie pozycję- Ross z trudem mówił przez śmiech- Powiem ci w tajemnicy, że od dziś ćwiczymy tylko razem.
Alex stała oparta o futrynę, a z jej oczu płynęły łzy rozbawienia. To tego wyglądało to komicznie, ponieważ skakała przy tym jak mały, zjarany kangurek.
- czyli tak to się teraz nazywa, a myślałam, że nadążam za panującą modą, no ale oki....- Alex uśmiechnęła się przebiegle- Ross masz ją wytrenować na mistrza, to nie prośba tylko rozkaz. Macie moje błogosławieństwo.
- Widzisz kocie nawet ona chce żebym z tobą joggę uprawiali- napalony Ross zrobił brewki.
-Lynch ty mała zdziro, wyjdź i nie wracaj- Laura zaczęła krzyczeć- Ja cię podpalę, będziesz płonął jak pochodnia!
- Wiesz kocie ja już płonę- Ross uśmiechnął się uwodzicielsko i odgarnął kosmyk z policzka brunetki.
- Hamuj się zboczeńcu- zawarczała
- Alex już nie wytrzymała. Zaczęła z rozbawienia robić fikołki na podłodze. Natomiast Ross dalej drażnił się z brunetką miziając jej magie ramie. Niestety nic co piękne nie może wiecznie trwać. Blondyn podniósł się z podłogi i otrzepał spodnie.
- Drogie ladys ja się ulatniam niczym zorro- Chłopak nachylił się do laury i pocałował ją soczyście w policzek - Poćwiczymy jogę później gwiazdeczko ty moja- Po czym szybko wybiegł z pokoju.
- Lynch ty kaczko, jak cię dopadnę to nawet ufoludki po ciebie nie wrócą- Laura buzowała się ze złości - Z twoim mózgiem to nawet pszczoła w tobie żądła w tobie nie zatopi. Ty jesteś zwykłą, tlenioną blondyną. Nie potrafisz odróżnić białego od czarnego. Zakładam, że kucyk ponny po pijaku cię zgwałcił i zostawił. A wiesz co? Nawet to nie wyjaśnia twojego pustego łba! Ciebie....- Laura nie skończyła, bo przerwała jej Alex.
-Emmmmm... nie chce cię martwić, ale twój kochaś już dawno wyszedł Smerfetko.
- Ja nic nie poradzę, że mam go ochotę zastrzelić, czołgiem przejechać, a potem zamknąć w śmietniku i i wysłać do Nibylandii. A ty jeszcze raz nazwiesz mnie Smerfetką, a dopilnuję żeby Alvin i wiewiórki zrobili na ciebie obławę.
- Ogarnij spódnicę laska, rozumiem, ze nie masz zamiaru podzielić się nowinkami na temat waszego związku.
- Tobie to nawet Puchatek nie pomoże- Brunetka pacnęła się w czoło- a czemu ty zakłóciłaś moją oazę spokoju ?
- Brad per Dupek von Kloc u mnie był
- Co?! Czego chciał ten pryszczaty ogr?
- Namiarów na ciebie maleńka
- Do jasnej cholery czego on ode mnie chce ?! Jeszcze ma czelność przyczepić się do mnie jak wsza psiego ogona po tym jak pieprzył się z moją siostrą.
- Laura uspokój się . Chodź pogadamy jak dorosłe kobiety. masz coś mocniejszego w tym zamku? Jak się upijemy to życie ma pewno nabierze żywszych kolorów.
- Poszukam czegoś- po chwili Laura wróciła z trzema, dużymi butelkami martini- To co zaczynamy zabawę?
- A Ross się nie wścieknie?
- A on niech sobie wsadzi kij i popcha, ja mam potrzebę się upić. A on sam mówił żebym brała co chcę.
- No to dajesz te butelki zołzo- Alex zaczęła pocierać łapki- Czuję, że będą fajerwerki.
Godzinę później dziewczyny siedziały lekko podpite w pokoju Laury, rozmawiając o tym jaki świat jest beznadziejny.
- Wiesz faceci to seksoholicy- Laura pociągnęła spory łyk ze szklanki- Tylko jedno im w głowie.
-Ale jak na to nie patrzeć korzyści są obopólne- Alex dopiła alkohol ze swojej szklanki
- Eh no wiem pewnie fajnie się czasem poruchać...- Laura posmutniała- A mnie nikt nie chce przelecieć - A to blond ciacho, z którym mieszkasz?
- Proszę cię on i ja ?! Książę i żaba, to absurdalne i nierealne. On się w szambo nie spuszcza- Laura wzięła głęboki łyk trunku o zaczęła szlochać- Będę starą panną z kotami.
- Oj chyba za dużo wypiłaś- Alex zaczęła chichotać- Ale to ty jego nie chcesz? Bo ja widzę, że on z całą pewnością chce ciebie.
- Wiesz....- Laura zaczęła kręcić kółka na czubku butelki- Straszny seksiak z niego ale co mi po jednej nocy?
- Ty to jak zwykle w filozofa od siedmiu boleści się bawisz, wrzuć na luz, daj się ponieść
- Ach.... Tobie to łatwo mówić, jesteś śliczna a faceci się do ciebie ślinią.
- Czy tobie do jasnej anielki orzeszki wyparowały?! Każdy facet cię chce! Jesteś śliczna i mądra. Przestań pieprzyć i ogarnij emocję bo bredzisz!
-Ja mówię prawdę Ali - Laura z żalu pociągnęła noskiem - Tym bardziej już jeden związek mi się rozpadł, dziękuję, ale ja już gorących kartofelków nie dotykam.
- Bosz to tyło dawno i nieprawda- Alex żywo gestykulowała- Ciebie Gargamel wydymał, że taka markotna jesteś?
- Nie wydymał, ale pszczółki nad moją głową mówią, że ma takie plany
- No to daj mu wyrwać tego chwasta, na co czekasz? Aż żelki Haribo do ciebie zagadają? Prędzej moja babcia okrąży na rolkach świat, niż ja cię na ślubnym kobiercu zobaczę.
- Ach niech ci będzie żelku , niech ta blondyna chwasta wyrywa.
Laura po wygraniu z grawitacją, zaczęła poszukiwać niczym krecik okularów swojej ofiary. Jednak jak na nieszczęście Ross przepadł jak kamień w wodę. Zbulwersowana i zdenerwowana brunetka wyciągnęła telefon ze stanika i zadzwoniła do blond pacana. Po dwóch sygnałach, które dla niej trwały wieczność usłyszała znajomy głos.
- Smerfetka?
- Jak się pytam szujo gdzie ty jesteś jak cię nie ma?- Laura zaczęła się pluć, na szczęści Alex założyła jej śliniaczek- Ja z żelkami rozpalona i gotowa czekam, a ty gdzie? Za innymi pawianami ze stada niuchasz?
- Smerfetko znowu się do alkoholu dobrałaś?
- Ja chciałam się do ciebie dobrać. Ross ja płonę!!
- Matko- Ross zaczął piszczeć- Użyj gaśnicy już pędzę !!!
- Ty pacanie ja z tobą się rozwodzę, to koniec poczwaro.
- Przecież ja Twym Romeo jestem, a w kreskówce ty nie odchodzisz
- A niech cię tramwaj kopnie, czekam z obiadem- Laura zaczęła chichotać, po czym się rozłączyła.
Ross z prędkością światła biegł do domu. Miał nadzieję, że może uda mu się zobaczyć to i owo...No ale jaki facet by tego nie chciał? To, że on ma takie myśli nie wpływa na to, że jest zboczony. Co to to nie on po prostu na żywą wyobraźnię jak każdy facet. Zmachany blondyn wtargnął do mieszkania, lecz to co zobaczył przeszło jego oczekiwania. Alex smacznie chrapała na kanapie i nie było z nią kontaktu. tylko mamrotała coś o kogutach przez sen. Natomiast Laura siedziała na środku pokoju w samej bieliźnie i wciągała kolejną butelkę martini. Widząc blondaska uśmiechnęła się swoim najbardziej olśniewającym, pijackim uśmiechem i wysiliła się na najsłodsze spojrzenie.
- Gargusiu przyszedłeś - Brunetka nieudolnie próbowała wygramolić się z podłogi- Cholerna podłoga, ile razy mam powtarzać, że lesbą nie jestem. Nic nie będzie kumasz cuksa ośle?
Ross szybko zamknął drzwi i podbiegł do brunetki. Po czym wyrwał jej butelkę, a resztę alkoholu wylał w kuchni do zlewu. Mina brunetki mówiła wszystko ten krok jej się nie spodobał. Dziewczyna starała się zrobić mrożący krew w żyłach wraz twarzy ale wyszedł jej pijacki grymas, który tak rozbawił Rossa, że ten zaczął się głośno śmiać.
- Wypiłaś mój zapasa alkoholu, niegrzeczna z ciebie dziewczynka - Ross podszedł do Laury i dopił jedną z sześciu butelek leżących obok dziewczyny.
- Skoro jestem niegrzeczna to musisz mnie ukarać
- Och kocie zrobię to w odpowiednim momencie w taki sposób, że stracisz wszystkie zmysły, ale na razie muszę cię okiełznać.
Laura zaczęła piszczeć jak dziecko i klaskać w dłonie.
- No myślałam, że się nie doczekam- po czym rzuciła się na blondyna.
******
Zacznę od tego, że strasznie zawaliłam z rozdziałem . Nie mam nic na swoją obronę. Powinnam znaleźć czas wśród tego sajgonu i wreszcie to napisać:/ Niestety towarzyszy mi ostatnio brak weny i pomysłów. taki topos vanitas. Szczerze pisałam to na przymus i nie zdziwię się jak ktoś powie że to jest do dupy. Rozdział nie jest za długi, na ale cóż.... Odwołując się Laura mieszka z Rossem i co w na to? Sama nie wiem jak to dalej pociągnę więc spodziewajcie się niespodziewanego. Hmmmm mam nowy szablon, serdecznie dziękuję lulu z land of grapfic. To jej zasługa ja z niego jestem bardzo zadowolona :) Kiedy następny rozdział pojęcia nie mam, to zależy od sprawdzianów i nauki. tak właściwie miałam dodać rozdział w zeszłą sobotę ale w środę wyjechałam na wycieczkę do Berlina i nie zdążyłam przepisać:( W nawiasie wam powiem,że maja tam pyszną czekoladę, heheheh Co ja chciałam jeszcze powiedzieć? Przepraszam za błędy jak coś zobaczycie piszcie w komach a ja poprawię :) Życzcie mi powodzenie na sprawdzianie z matmy
Do napisania pysie :*
20 KOMÓW= NEXT
W dalszym ciągu:
Rossy Grey
Moje piosenki towarzyszyły mi dziś przy pisaniu :D
Brunetka niepewnie uniosła głowę i ujrzała Brada. Laura prawie dostała zawału. Jedyna na co miała ochotę to iść po siekierę i zmasakrować tego chłopaka. Ku zaskoczeniu dziewczyny ten dupek uśmiechnął się do niej perliście. Laura powoli przestawała myśleć racjonalnie, jej serce zaczął przepełniać gniew. Dla brunetki ten mężczyzna był jak diabeł, niósł za sobą tylko ból i cierpienie. Jedyne czego teraz najbardziej pragnęła to zamiast sprzedać mu drinka, miała ochotę porządnie przyłożyć mu w twarz, tak jak uczyli ją na kursie samoobrony. Laura razem z Alex uczęszczała na te zajęcia rok temu. Dziewczyna wcale nie miała ochoty tam chodzić, jednak jej wspaniała przyjaciółka nie dawała jej żyć. Jak to mawiała " Kochanie jak ty chcesz sobie radzić, proste równanie on łapę na twój tyłek a ty mu kolanem w żuchwę". Brunetka po godzinnym wykładzie Alex wreszcie udała się na kurs, który dzięki wsparciu koleżanki ukończyła. Laura w tej chwili była wdzięczna za możliwość chodzenia na zajęcia. Była pewna, że jeśli Brad wykona jeden fałszywy ruch będzie gotowa się obronić. Mimo tych myśli brunetka i tak czuła niepokój. Miała przed sobą potężnego mężczyznę, którego nie łatwo będzie powalić. Brad jakby nigdy nic złapał dłoń Laury w żelazny uścisk i zaczął rozmowę.
- Hej kotku, dawno się nie widzieliśmy
- Tak, hmmmm.... kiedy to było? A no tak już pamiętam ostatni raz widziałam cię jak ruchałeś moją siostrę w naszym salonie- Laura gotowała się ze złości. Zawsze gdy wspominała tamtą noc miała łzy w oczach i przez jej ciało przechodziły zimne dreszcze. Mimo złych wspomnień i ogromnego zawodu miłosnego dziewczyna postanowiła żyć dalej. Laura wzięła głęboki, uspokajający oddech i postanowiła nie dać się wyprowadzić z równowagi.- Nadal ruchasz wszystkie laski jakie masz w zasięgu wzroku czy może przeniosłeś się na facetów?- dodała szybko.
-Widzę, że nadal nie opuszcza cię to twoje dziwne poczucie humoru- chłopak wstał i pochylił się do Laury-Wiesz urosło ci to i owo. Wreszcie wyglądasz jak prawdziwa kobieta. Co ty na to żebyśmy nadrobili stracone lata?
-ŻARTUJESZ?!
-Nie kotku, no przecież wiesz, że ja nigdy nie żartuję- Brad wierzchem dłoni zaczął gładzić policzek Laury.
- Zostaw mnie pustaku, po jakiemu mam do ciebie mówić francusku, hiszpańsku, chińsku? Kiedy do tej tępej głowy dotrze wiadomość w butelce, że masz mnie puścić!!!!! Jaja ci urwę jak nie zabierzesz tych zapchlonych....
Laurze nie było dane skończyć zdania, ponieważ jej dłoń została wyswobodzona. Brunetka z otwartą buzią wpatrywała się w Brada leżącego pod barem. Dziewczyna dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że chłopak nie z własnej woli ją zostawił. Brunetka była w szoku, nie od razu poznała kto był jej wybawcą.
- Nikt nie będzie dotykał łapskami mojej Smerfetki, a na pewno nie ty gnojku!
Laurę jeszcze bardziej zdziwił fakt, że jej wybawcą okazał się blondyn z parku. Brunetka miała dziwne odczucie, że ten chłopak ją śledzi. Nie zagłębiała się bardzo w rozważanie tej myśli, gdyż po chwili zjawił się ochroniarz clubu i wyprowadził Brada. Jak na nieszczęście Laura usłyszała całą gamę wyzwisk skierowanych w jej osobę i słynne powiedzenie byłego brunetki " jeszcze będziesz moja." Dziewczyna wstrząśnięta wydarzeniami ostatnich minut poczuła nagłą potrzebę napicia się czegoś mocniejszego. Laura wyciągnęła dwa kieliszki i sięgnęła na półkę po butelkę trunku. Po chwili zastanowienia wybrała butelkę Everclear'a i nalała po trochu sobie i nieznajomemu. Brunetka nie czekała aż blondyn wreszcie zdecyduje się wziąć kieliszek do ręki, sama za szybkim zamachem wlała alkohol do ust po czym szybko przełknęła. Jej przełyk zalała ciepła fala, która choć trochę złagodziła niepokój Laury. Gdy dziewczyna nalewała sobie drugi kieliszek trunku, blondyn nawet nie tknął swojej szklanki, jedynie bez mrugnięcia przyglądał się Laurze.
- To ja się przedstawię jestem Ross...- chłopak przeczesał włosy- Ross Lynch
Laura najpierw wypiła kolejny kieliszek, dopiero potem raczyła przyjrzeć się okazowi męskości, który stał na przeciwko niej. Brunetka zlustrowała blondyna od góry do dołu i westchnęła. Ten idiota był przystojny nawet bardzo.... Zaciemniony oparami alkoholu umysł brunetki zaczął wyobrażać sobie ich razem w różnych miejscach. Jego wargi na jej ustach, jego dłonie na jej ciele. Dziewczyna wystraszyła się kierunkiem jej myśli. Zmieszana spuściła głowę, a na jej policzkach wykwitły rumieńce. Nie uszło to uwadze Rossa, który domyślił się w jakim kierunku idą myśli Laury. Dla chłopaka to był duży plus. Teraz był pewny, że nie jest obojętny tej drobnej osóbce stojącej po drugiej stronie baru.
- Może chcesz poznać mnie lepiej?- Ross zrobił brewki- Mogę dać ci korki z biologii..
Laura nie wytrzymała dokończyła swojego drinka i wybuchła niepohamowanym śmiechem. Ten chłopak rozbrajał ją całkowicie. Przystojny, ale w pewien sposób odrażający... Wydawał się być totalnym idiotą, jednak błysk w jego pięknych, czekoladowych oczach świadczył, że skrywa jakąś tajemnicę. Laurę intrygowały te sprzeczności. Gubiła się gdy na niego patrzyła, tak jakby potrafił wniknąć do jej umysłu i kierować jej myślami. Laura była pewna jednego, powinna trzymać się od niego z daleka. Czuła, że on sprowadzi ją na złą drogę.
- No co cię tak bawi?- oburzył się blondyn.
- Serio? Nie stać cię na więcej? Chcesz zarywać na lekcję biologii?- Laura wypiła kolejny kieliszek-Nie jestem jakąś pastereczką Zosią i na to na pewno nie polecę.
Brunetka nieudolnie próbowała wyjść za baru, lecz przeszkadzał jej podwójny obraz i chwiejny krok.
- Upssss nio chyba za dużo wypiłam
- No jak na smerfa to masz bardzo słabą głowę- Ross zachichotał- Gdzie masz rzeczy? Zabieram cię do domu.
-Psze, psze pana, ja nie zdradzam adresu obcym i ja tu pracuję- Brunetka zaczęła wymachiwać palcem przed nosem blondyna.
Ross nie przejął się oporami Laury, z obojętną miną przerzucił ja sobie przez ramię i jakby nigdy nic wyszedł z clubu.
- Ej jak masz mnie trzymać to trzymaj porządnie!!!
Ross szedł ciemną ulica z przewieszoną przez ramię brunetką. Chłopak nie przejmował się spojrzeniami przechodni, nawet ośmielił się parę razy klepnąć Laurę po pupie, gdy ta przypominała sobie, że jest traktowana jak niesforne dziecko. Ross nie przewidział, że ośmielona alkoholem brunetka zacznie klepać go po tyłku, a nawet lekko ugniatać pośladki.
- Uuuuuu... masz jędrny tyłeczek, brałabym ile się da!
Ross nie skomentował słów dziewczyny, zaśmiał się cicho i szedł dalej. Chłopakowi nie było jednak długo dane być opanowanym. Laura jakimś cudem przesunęła się w taki sposób, że jej ręka dosięgał do klejnotów Rossa. Rozochocona brunetka objęła ręką przyrodzenie chłopaka i zaczęła lekko uciskać. Blondyn doznał szoku, jednak szybko się uspokoił. Ku zadowoleniu Laury chłopak delikatnie wypchnął biodra w kierunku jej dłoni. Poczynania te nie zadowoliły do końca dziewczynę. Laura zaczęła dobierać się do rozporka Rossa.
- Może zrobisz mi mały striptiz ba chciałam zobaczyć całą twoją okazałość
- A podobnież nie chciałaś korepetycji?- Ross odsunął rękę brunetki od swojego przyrodzenia.
- Ba!! Chcę od razu praktykę Gargusiu
Gdy para doszła do mieszkania brunetki, a prostując Ross dokonał wszelkich starań by Laura tam się dostała,a dziewczyna jakby nigdy nic bawiła się w najlepsze. Niestety blondyn wyszedł na tego okrutnego, ponieważ przerwał makarenę w wykonaniu swojej towarzyszki. W końcu Rossowi udało się dotrzeć pod same drzwi do mieszkania Laury. W ocenie blondyna to była raczej dobra dzielnica. Klatka schodowa była schludna i czysta. Widać było, że mieszkają tu porządni ludzie. Jedynym minusem tego bloku było, to że nie posiadał on windy. Co skutkowało wniesieniem Laury na czwarte piętro.
- Smerfetko daj klucze
Laura jak na zawołanie wyjęła kluczyki z torby. Niestety nie można pominąć tego, że sprawiło jej to wielką trudność. Dziewczyna bezceremonialnie wyrzucała wszystko co znajdowało się
w jej torbie. Ross był pod wrażeniem ile kobieta może upchnąć w taką z pozoru małą rzecz. Trampki, portfel, szczotka, perfumy, kosmetyczka, ręcznik te wszystkie przedmioty lądowały na podłodze. W końcu jednak dziewczyna w zwycięskim geście uniosła swoją zdobycz ku niebu. Nie wszystko poszło jednak po myśli Rossa, gdyż pijana Laura zamiast dać klucze blondynowi wrzuciła je sobie w stanik.
- Weź sobie- Brunetka zaczęła się śmiać .
- Smerfetko zachowujesz się jak pijany Rumcajs z kreskówki
- To pobaw się w Robin Hooda i odzyskaj to co chcesz
- Wierz mi tam też się zagłębię, ale jak będziesz miała tego świadomość i będziesz mogła mnie czuć i zapamiętać, a teraz daj klucze
-Hmmmmm.... ty masz okres słońce!
- Co?! Ja nie mam okresu- zbulwersował się Ross
- Kupić ci always? Albo tampony zależy co wolisz, bo ja osobiście wolę podpaski
- Nic nie będę sobie wkładał, dawaj te cholerne klucze !
-Oj, ty to się nie umiesz bawić- Dziewczyna wyjęła posłusznie klucze i podała je blondynowi.
Ross ja na dżentelmena przystało wepchnął brunetkę do mieszkania i zaprowadził do salonu. Chłopak widząc, że Laura jest już bezpieczna chciał wyjść. Niestety dziewczyna mu na to nie pozwoliła.
-A ty gdzie uciekasz? Ja kcem gruchać z tobą jak pralka z kontaktem!
Ross totalnie nie zrozumiał o co chodzi pijanej Laurze. Chłopak nie miał niestety za dużo czasu żeby dokonać dokładnej analizy tego zdania. Zdołał tylko podrapać się po czuprynie, bo poczuł na sobie drobne dłonie Laury. Dziewczyna zaczęła ściągać mu kurtkę i prosić go o bardzo niegrzeczne rzeczy.Ross postanowił rozegrać to po swojemu, jednym płynnym ruchem przyciągnął Laurę do siebie. Brunetka czuła się tak jakby blondyn chciał połączyć ich w jedną całość. Mimo zamroczonego umysłu wyczuwała idealnie wyrzeźbione ciało Rossa. Czuła jego spokojny oddech, gdy ona w tej chwili ciężko dyszała. Działająca pod impulsem Laura jednym, szybkim ruchem pozbawiała Rossa jego koszulki. Teraz czuła go całego. Mogła bez żadnych przeszkód wdychać jego cudowny zapach, który zadawał jej się być najdoskonalszy na świecie. Brunetkę podniecił sam fakt, że taki przystojny facet jak Ross trzyma ją w swoich silnych ramionach, tak jakby była najcenniejszym skarbem na świecie. Choć przez umysł Laury przeszła myśl, że on na pewno gra, nie przejmowała się tym. Chciała go mimo tego, że wiedziała co po sobie zostawi. Była gotowa się mu oddać. Ross złapał ją za uda, podniósł i zaniósł w kierunku sypialni. Gdy para znalazła się już w pomieszczeniu blondyn delikatnie opuścił Laurę na łóżko, przykrył kołdrą i najzwyczajniej w świecie wyszedł.
Brunetka obudziła się rano z kacem porównywalnym do siły wybuchu bomby atomowej. Laura miała trudności z zwleczeniem się z łózka, gdyż przy każdym ruchu czuła upiorne pulsowanie w głowie. Po chwili dziewczynie z wielkim oporem udało się zejść z łóżka. W oczy Laury padały promienie słoneczne, co wcale nie polepszało sprawy. Brunetka miała mroczki przed oczami i czuła, że zaraz zemdleje. Po opanowaniu równowagi dziewczyna udała się do kuchni. Po drodze nie obyło się bez cichego lamentowania.
-Cholera, a mamusia mówiła żeby pić oranżadkę, ale nie ja musiałam się pokusić jak Jacky na rum. Normalnie głupia wiewiórka ze mnie, na wilka się porwałam i teraz wyszło mi stado byków w głowie.
Totalnie popaprany monolog brunetki przerwał zadziwiający widok. Na wysepce kuchennej leżały starannie ułożone rzeczy. Mianowicie znajdowały się tam tabletki na ból głowy, termos z kawą, kanapki i....i męska koszulka z przyczepioną karteczką. To ta rzecz przyciągnęła największą uwagę brunetki. Dziewczyna niepewnym krokiem podeszła do wysepki. Nie miała pojęcia czego się spodziewać. Czuła się tak jakby miała iść na śmierć, gdy była już blisko celu przełknęła narastająca gulę w gardle i postanowiła się nie poddawać, tak jak batman stawić czoła światu. Niedługo potem Laura trzymała karteczkę w dłoni i zaczęła ją czytać:
" Moja kochana smerfetko, naszykowałem ci coś na ból łebka i do jedzonka, w końcu jak papa smerf dba o swoją wioskę tak i ja będę dbał o ciebie. No i oczywiście zostawiam ci moją koszulkę, chcę żebyś miała po mnie pamiątkę. Miło jakbyś w niej spała, to by było bardzo podniecające, tak jak wczoraj...." -Gdy Laura przeczytała ostanie słowa złapała się za głowę.
- OMG!!! Co ja zrobiłam?! Raczej komu to zrobiłam?! Ja nigdy więcej alkoholu nie tknę! Takie zgorszenie, jak ja się ludziom pokaże?! Po pijaku z nieznanym mężczyzną się intymnie poznawałam, teraz to tylko skoczyć z mostu albo się pod metro rzucić!
Laura wzięła głęboki, uspokajający oddech i postanowiła przeczytać to dzieło zaadresowane do niej. W głębi duszy modliła się żeby było tam napisane, że to tylko żart. Dziewczyna parę razy zbierała się na odwagę żeby skończyć to co zaczęła jednak przychodziło jej to z nie lada oporem. " Mam nadzieję maleńka, że ujrzę cię w tym wdzianku śpiąca u mojego boku, choć wtedy najprawdopodobniej będę chciał żebyś nie miała nic na sobie... Na razie zostawiam cię jak śpiąca królewnę w swoim łożu, które znajduje się w wiosce smerfów, niech żaden zboczony teletubiś cię nie napadnie"~ Garguś
Laura z namysłem zmrużyła oczy i co ciekawe pierwsze co przyszło jej na myśl, zamiast tego kim był ten nieznajomy, było to, że temu idiocie się bajki pomyliły. Brunetka prychnęła z ironią i odłożyła karteczkę obok koszulki. W czasie gdy dziewczyna raczyła się przepysznym śniadaniem przygotowanym przez tego chłopaka zadzwonił telefon. Laura na początku nie usłyszała dźwięku, była zbyt pochłonięta myślami o nieznajomym. Dziewczyna była skłonna przekonać samą siebie, że może on wcale nie był taki zły, w końcu przygotował jej posiłek i się o nią zatroszczył, miał też super perfumy, które działały jak magnes. Za wszelką cenę chciała przypomnieć sobie cokolwiek co zaszło poprzedniej nocy, jednak nie było jej to dane, bo nareszcie dotarło do niej, że dzwoni jej telefon. Zanim jednak Laura przycisnęła zieloną słuchawkę spadła na nią grom z jasnego nieba.
- No tak Garguś, czemu wcześniej na to nie wpadłam, moją ofiara jest sam Ross Lynch- Laura ostatnie słowa wypowiedziała z przerażeniem.
Dziewczyna wzięła głęboki oddech i przypomniała sobie o tym, że powinna odebrać telefon.
- Halo?
-Cześć kotku, pokaz co masz w środku!
- Słucham?
- Będę twym Arktosem a ty bądź mym Jakubem
- Że mam ci zrobić loda?!
- Hmmmmm.... nie nazwał bym tak tego....raczej mówmy na to pociąg cielesny.
Laura nie miała pojęcia z kim rozmawia ani co kazało jej ciągnąc tą rozmowę dalej. To było idiotyczne, ale bawiła ją ta rozmowa, może Alex twierdzi, że jest z niej snobka, ale ona umie się bawić. Dziewczyna z uśmiecham na twarzy postanowiła dać się ponieść i może nawet poflirtować z tym chłopakiem, no bo co może się stać? Przecież ona i tak mu nigdy nie spojrzy w oczy.
- Albo bądź Kim a ja Kayne, ile chcesz mieć ze mną dzieci?
-No nie wiem, może z dziesiątkę?
-OMG!!!! Smerfetko już po miotłę lecę i zaczniemy produkcję masową naszej małej floty!
- Mogłam się domyślić, że to ty Lynch. Skąd masz ten numer?
- Powiedzmy, że mam kreta i on go dla mnie znalazł gołąbeczku..
- Tak czy siak poluzuj gacie Ross, pod żadnym pozorem nie będziemy się seksić. Nie ma takiego pierwiastka, który by na to wskazywał.
- Nigdy nie mów nigdy kochanie
Laura już przygotowała się na jakąś cięta jak brzytwa ripostę, jednak czas się jej skończył. Ross zerwał połączenie. Brunetka była zaskoczona jego tajemniczym głosem. Wiedziała, że coś nie gra, to brzmiało tak jakby jego przynęta została rzucona i teraz wystarczy czekać aż on złapie ją w swoje sidła.
Ross siedział na krześle w ogrodzie. Wszystko byłoby normalnie gdyby nie to, że do mebla był podczepiony dynamit, chłopak był totalnie pijany, a na blond łebku miał kask.
- Kapitanie jest pan gotowy do lotu w kosmos?- odezwał się również nawalony na cztery spusty Tom.
- Oczywiście, będę pierwszym człowiekiem w kosmosie- mówiąc to chłopak jak na prawdziwego bohatera przystało wyciągnął rękę ku gwiazdą.
- Emmmmm wiesz bo Tinki Winki powiedział Dipsiemu, a on powiedział zajączkowi, który przekazał ...
- No skończ wreszcie z tą pocztą szpileczkową, bo ja już chce lecieć- Blondasek był na maksa podirytowany.
- Ten zajączek przekazał gołąbkowi i on puścił parę, że ktoś cię uprzedził
- Kij z tym, będę frunął wysokoooo
- A czemu ja nie mogę lecieć?- oburzył się Tom- Przecież ja też mam doświadczenie!
-O nie, nie, nie to jest niemożliwe
- To jest tak samo niemożliwe jakbyś ty napadł na wioskę smerfów i ukradł serce Smerfetki
- Teraz to ci tak przywalę, że tym pustym łbem swego rodzonego tyłka nie poznasz!!
Zdesperowany Tom widząc zapienionego z wściekłości blondaska pociągnął za spust i czekał, aż Ross wyleci w niezapomniany lot w kosmos. Niestety najwidoczniej coś poszło nie po myśli chłopców i na ziemi został cały czarny blondyn z włosami sterczącymi jak róg jednorożca. Jakby tego było mało Ross z wściekłości zapienił się tak jak pies w ostatniej fazie wścieklizny. Blondyn zerwał się jak oparzony z krzesła co ujawniło dziurę w spodniach, przez którą spokojnie przejechałby czołg.
- Wyglądasz jak murzyn, który został zgwałcony przez napaloną krowę z sweet dzwoneczkiem- Tom chichotał jak głupi i do tego dopijał kolejną butelkę wódki.
Ross już miał rzucić się na zlęknioną sarenkę, za którą robił jego przyjaciel, lecz został pokonany przez siłę grawitacji i wylądował nosem w kępce trawy.
Laura wracała z długiego spaceru z parku, to był jedyny pomysł na kaca. Dziewczyna była już prawie przy bloku, gdy zobaczyła straż pożarną. Zdenerwowana brunetka postanowiła natychmiast dowiedzieć się co się stało. Choć tak naprawdę nie znała swoich sąsiadów bała się czy ktoś nie został ranny.
- Przepraszam, co tu się dzieje?- Laura zapytała przypadkowego gapia.
- To pani nie wie? Jakaś babcia podpaliła swoje mieszkanie i wybuchł pożar na cały blok
- To okropne! Współczuję tym ludziom, a który to blok?
- Ten na przeciwko proszę pani
-O mój Boże! Ja mieszkam w tamtym bloku! - Laura wpadła w panikę. wyszła tylko na chwilę i okazało się, że jej dobytek został poważnie naruszony. Jedyne co jej teraz pozostało to odebrać część rzeczy, które nie uległy zniszczeniu i zadzwonić do szefa.
Po rozmowie z pracodawcą dziewczyna była w szoku. Szef kazał jej się wstawić w clubie i nie chciał zdradzić o co chodzi. Laura spodziewała się najgorszego. Nie dość, że nie ma mieszkania to jeszcze pewnie straci pracę. Jej życie zaczęło koncertowo się pieprzyć. Gdy Laura weszła do budynku była strasznie zdenerwowana, szybko udała się do gabinetu pracodawcy.
- Dzień dobry- Laura poczuła jak głos jej się łamie-Chciał pan mi coś przekazać?
- Tak, wiesz chcę ci pomóc- Mężczyzna zaczął z uśmiechem- Mogę wynająć ci mieszkanie po bardzo korzystnej cenie
- Naprawdę?- Laura poczuła jak jej świat znowu zaczyna nabierać koloru. Dzięki temu facetowi nie będzie bezdomna.
- Tak, tylko ostrzegam mieszkałabyś z współlokatorem, co ty na to?
-Oczywiście, że przyjmę propozycję
Po dwudziestu minutach Laura w towarzystwie swojego szefa była już pod pięknym apartamentowcem. Brunetka była zachwycona, nigdy nie wyobrażała sobie, że będzie mieszkała w takiej chacie! Budynek miał około trzydziestu pięter i był w większości oszklony. Na samej górze jak wynikało z opowieści szefa Laury znajdowało się patio, które należało tylko do jej współlokatora.
- Przedstawię ci mojego syna, to z nim będziesz mieszkać- Mężczyzna wpuścił Laurę do apartamentu na trzydziestym pietrze. Brunetka była przekonana, że ma szczęście, od dziś mieszka w ślicznym miejscu ze wspaniałym widokiem, a co do współlokatora była pewna, że jakoś się dogadają. Laura przeszła przez korytarz i zobaczyła jakiegoś chłopka zwróconego przodem do okna, jednak gdy ten się odwrócił brunetka przeżyła zawał.
- O mój Boże to ty...- Tylko tyle zdołała wydukać.
****
Heh pysie!! Rossy Lynch wreszcie pojawiła się na blogerze, heheheh Normalnie wielki powrót, tęsknił ktoś? Nareszcie uporałam się z rozdziałam, jak wam się podoba? Szczerze to ja mam mieszane uczucia, ale to nie do mnie należy ocena, choć zdziwiłabym się gdyby nie pojawił się choć jeden krytykujący komentarz, nawet chyba wiem kto taki napisze XD Hmmm muszę was przeprosić, że tak długo rozdziału nie było, ale miałam pewne problemy no i nie miałam głowy do pisania rozdziału, a po co pisać coś co miałoby was zniszczyć? Zakładam, że żadna z wersji by wam się nie spodobała, heheh No to poczekałam i w sumie coś na siłę napisałam. Mam nadzieje, że będziecie komentować zależy mi żeby było jak najwięcej komentarzy. Sama mam pełno blogów do nadrobienia, no i co niektórzy mają wymagania co do długości komów ( tak Delly pawianie to o tobie mowa) No i musiałam przeboleć, że Krwawa Mary skończyła mojego ulubionego bloga żałoba:( Niestety tam też jeszcze z komentarzem nie dotarłam:/ No ale co wam będę historię życia opowiadać, mam jeszcze parę spraw do omówienia i to będzie na tyle stworzę zakładki SPAM i informowani, będziecie mi mogli pisać adresy swoich blogów na których chcielibyście mnie zobaczyć, bo ciężko szukać mi po komentarzach adresów, no a ja przeważnie większość nie zauważam no i jakieś namiary na siebie będziecie mogli podawać żebym mogła was informować o rozdziałach. A tak w nawiasie to mój user na tt jak ktoś chce popisać to zapraszam @R5formylife XD Uff no to tyle miłego czytania komentujcie pysie :*
PS Przepraszam za błędy ale pisałam to na szybko i mogłam coś przeoczyć UWAGA 20 KOMENTARZY= NEXT INACZEJ CZEKAMY *Niech stracę z 27 na 20 ciekawe czy dacie radę przed poniedziałkiem :D Rossy Grey
Hej pysie jak tam walentynki? Moje były zajebiaszcze siedziałam i oglądałam Greya, hyhyhyhy Może wreszcie polubię to święto :D Może ktoś także oglądał to dzieło i Christiana w pokoju zabaw, uuuuuuu warto było iść :D No ale nie o tym rozdział pojawi się jakoś w tym tygodniu niestety mam nawał nauki i nie mam po prostu czasu przepisać :c Jak ktoś zabije moje sorki to pojawi się jak najszybciej :D Naprawdę mi przykro no ale nauka na pierwszym miejscu.... To poczekacie na mnie co? I jak ktoś chce być informowany o rozdziale to może niech wpisze pod postem jakieś namiary na siebie :D
Do napisania moje skarby
Rossy Grey
Your love's got me lookin' so crazy right now-
Twoja miłość sprawia, że wyglądam teraz na szaloną
Ważna notka pod rozdziałem
Laura siedziała w luksusowej restauracji i czekała na
swojego ukochanego. Brunetka czuła, że to ten dzień kiedy jej chłopak wreszcie
się jej oświadczy. Chodzili ze sobą już cztery lata, byli ze sobą szczęśliwi i
planowali wspólną przyszłość. Jaki chłopak zapraszałby dziewczynę do takiego
miejsca po coś innego niż oświadczyny? Laura poprawiła się na krześle i wróciła
do czekania na swojego wybranka. Po chwili ujrzała zbliżającego się Lukasa.
Chłopak wyglądał nieziemsko. Miał na sobie czarny, idealnie dopasowany
garnitur, który podkreślał jego sylwetkę. Włosy miał starannie ułożone, tak
jakby nosił perukę.
- Cześć kochanie- chłopak dał Laurze przelotnego buziaka w
usta.
- Witaj Lukas- dziewczyna uśmiechnęła się perliście.
Ku zdziwieniu brunetki chłopak zachowywał się zupełnie
normalnie. Nie był spięty ani zdenerwowany. Para zamówiła posiłek, wypiła wino... Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Laura zaczęła się trochę niecierpliwić i
denerwować z powodu panującej między nimi ciszy, myślała nawet by wyjść, jednak
postanowiła zostać. Lukas w końcu przerwał milczenie, ujął ręce brunetki i
spojrzał na nią czule.
-Chciałbym ci coś powiedzieć…
- Tak?- Laura czuła, że to ten moment, jej książę wreszcie
jej się oświadczy.
- Znamy się już cztery lata, jesteś wspaniałą dziewczyną…-
Lukas zrobił pauzę, a brunetka myślała, że zaraz ze szczęścia zacznie tańczyć
na środku sali. Jednak postanowiła się uspokoić i dalej wysłuchać chłopka- ale
to koniec.
- Że co?!- Laura zaczęła krzyczeć na całą salę tak, że
wszystkie oczy zwróciły się na parę- Ty dupku, co ty sobie myślisz!!!!
- Kochanie spokojnie, porozmawiajmy- Lukas próbował
udobruchać wściekłą bestię stojącą przed nim, jednak te słowa zadziałały w
odwrotny sposób. Brunetka wylała kieliszek wina na jego twarz, zaczęła ziać
ogniem i krzyczeć jeszcze głośniej.
- Ty do mnie kochanie mówisz?! Ciebie nawet by tygrysek po
ciemku nie wziął. Nie mam zamiaru rozmawiać z takim pawianem jak ty! Jesteś
głupszy od Tinkiego Winkiego, on jest przynajmniej przyjazny dla środowiska a
ciebie powinni zamknąć!
***
Laura spacerowała po ciemnych uliczkach Nowego Yorku, była
wściekła. Co ten idiota sobie w tym pustym łbie wyobrażał?! Że zrozumie i
będzie mu życzyła szczęścia w życiu! Nie z nią takie gierki. Brunetka
stwierdziła, że ma resztki godności i pójdzie w kulturalny sposób się upić.
- Niech ten matoł nie myśli, że będę płakać- Laura warczała
pod nosem- jak się upiję to mu pokażę , że z niego baba, a nie facet.
Laura weszła do pierwszego lepszego baru i zamówiła butelkę
czerwonego wina. Nie wiele wystarczyło żeby brunetka była wstawiona. Kobieta
siedziała przy barze i żaliła się butelce jakie ma beznadziejne życie, pełne
niepowodzeń i nieszczęść. Niestety jakiś męski głos zmusił ją do przerwania
lamentowania i spojrzenia w górę.
-No hej mała
Laura zaczęła wytężać wzrok, miała przed sobą dobrze
zbudowanego blondyna w ciemnych rurkach i koszuli w kratę. Według dziewczyny
był bardzo seksowny, szczególnie jego poczochrane włosy robiły na niej
wrażenie, nie przypominały peruki jak u Lukasa. Laura nie miała jednak ochoty
na flirtowanie, zaciągnęła spory łyk wina i postanowiła przemówić.
- Bar dla gejów jest po drugiej stronie.
Blondasek wytrzeszczył paczadła i zaczął drapać się po
czuprynie.
- Co się lampisz jakby mrówki tu miały się rozmnażać?-
brunetka wzięła kolejny łyk wina- z maczugi cię ktoś strzelił, że oniemiałeś?
- Wiesz… rozmnażać to mam zamiar się z tobą- blondasek
zaczął mruczeć do ucha Laury.
- Wow, wow stop. Włącz
hamulce ogierze, bo twój ogon przed tobą leci- brunetka zaczęła
chichotać.
- On ma być przede mną- blondasek zaczął piszczeć- odpipaj
się od Wacusia.
- Bosz twój father pracuje na budowie?
-Nieee- blondasek zaczął się szczerzyć.
- Bo masz łeb jak pustak.
Laura zaczęła się śmiać jak opętana, jednak buźka jej
spoważniała, gdy zobaczyła Lukasa z jakąś przepełnioną botoksem lalą. Brunetka
nie wiedziała co robić, miała świadomość, że prędzej czy później jej były ją
zobaczy. Spanikowana rzuciła się na biednego blondaska i zaczęła go namiętnie
całować. Zaszokowany chłopka dopiero później przyłączył się do gorącej gierki
Laury. Dziewczyna pod wpływem emocji
wepchnęła język do ust blondyna. Chłopak nie był dłużny, ściągnął ją z barowego
stołka i zaczął ją obmacywać. Przejechał ręką wzdłuż jej ciała tak, że Laura
poczuła dziwne dreszcze rozchodzące się po jej wnętrzu. Brunetka sama się
dziwiła, że podoba jej się to bestialskie zachowanie chłopka. Jej zadowolenie
pogłębiła mina Lukasa, który szczeną mył podłogę. Blondyn natomiast po tym jak
palcami muskał piersi brunetki, postanowił kontynuować swoją podróż. Jedną rękę
wplótł z jej włosy i unieruchomił głowę, a drugą położył bezwładnie na jej
pupie. Po chwili chłopak oderwał usteczka od brunetki i spojrzał na nią wielkimi
oczami równocześnie uspokajając oddech.
- To było lepsze od patrzenia jak żwirek dymał muchomorka,
gwałcimy replay?
Laura poczuła, że ma rumieńce na policzkach. Jej wrodzona
bestia pozostawiła ją zażenowaną z mega seksownym chłopakiem u boku.
- Emmmmm…. Bo ja nawet nie wiem jak masz na imię- brunetka
nerwowo bawiła się kciukami- wiesz, ja zwykle się tak nie zachowuję, to przez
ciebie ogrze- Laura pacnęła blondyna w umięśniony tors.
- Nie muminkuj kochanie, jak dla mnie było mrrrr…. A
twój książę to ser Ross Lynch, a ty to Laura Marano.
Brunetka poczuła jakby dostała z młota pneumatycznego w
buzię, a jej pierwsza myśl to : „ Co ten facet ma w tym mózgu?” Jedyna prawidłowa
odpowiedź jaka przychodziła jej na myśl ta prażone tic tacki. Jednak nagle przypomniała
sobie, że ona mu nie mówiła jak się nazywa, była w szoku i nie wiedziała co
powiedzieć.
- Skąd wiesz?- tylko tyle zdołała wydukać.
-Nie ważne Lauruś, chodź do mnie na rande vous. Będziemy się
bawić jak Tom i Jerry, tylko ja cię na koniec pożrę, a i twój były szoknął na
zawał, więc może utwierdź go w przekonaniu, że ma spływać do bagna?
-Skąd ty tyle o mnie wiesz? Ty mnie prześladujesz? Ja się z
tobą nawet w chowanego nie pobawię- Laura wzdymała usta.
- Nie dąsaj się maleńka- Ross zaczął gładzić ją po dolnej
wardze- podoba mi się twoja nieustępliwość, intrygujesz mnie i cholernie
podniecasz…
- Ty próbujesz mnie uwieść?- Laura podniosła znacząco brew,
nie miała pojęciach co ciągnie ją do tego popranego tygryska. Ten chłopak jest
inny, na początku zachowuje się jak idiota, a teraz wygląda tak poważnie. Jego
słowa brzmią jak jakaś zakazana słodka tajemnica. Laura nie mogła się mu
oprzeć, albo nie chciała..
- Tak bym tego nie ujął..- Ross uśmiechnął się szeroko- ale
jak to działa, to możesz tak to nazywać.
-No to informują cię, że działa i to bardzo. Prowadź Rossy-
Laura celowo przygryzła wargę, a oczy Lyncha zrobiły się ciemniejsze i jeszcze
bardziej pełne zmysłowej obietnicy.
***
Para leżała na łóżku w domu blondyna i próbowała opanować
oddechy po tych gorących chwilach spędzonych w swoim towarzystwie. Ross
szybciej wrócił do stanu normalności. Przekręcił się na bok i podparł się ręką.
- Jesteś niesamowita- chłopak założył Laurze kosmyk
niesfornych włosów za ucho.
- Are you
fucking kidding me bitch? Ty chyba
cukier swojemu rumakowi zwędziłeś. Jestem normalna tępaku.
Blondasek wyjął patelnię z pod łóżka i zdzielił się nią w
łeb.
- Bosz co ty brałaś?
-Ciebie- Laura zaczęła chichotać.
- Kobieto wyjdź za mnie. Kupię ci stado jednorożców.
Ku zaskoczeniu blondyna uśmiech z twarzy Laury zniknął, a
pojawił się smutek i gorycz.
- Ej mała co jest?- Blondyn uniósł brodę brunetki tak, że
patrzyła mu prosto w oczy. Dziewczyna od razu dostrzegła w nich namacalną
troskę.
- Dziś myślałam, że mi się oświadczy- wyszeptała- a teraz
leżę w łóżku z facetem, którego tak naprawdę nie znam- dodała z goryczą.
Blondasek położył się na łóżku i patrzył ślepo w sufit. Z
jego twarzy można było wyczytać, że walczy ze sobą. Brunetka pożałowała tego co
powiedziała w głębi duszy czuła, że to wspaniały facet i troszczy się o nią
choć jej nie zna, a ona go tak potraktowała. Laura już miała przeprosić Rossa i
starć się jakoś uratować sytuację, jednak ubiegł ją blondyn.
-Wiesz, on zdradzał cię prawie cały czas…- chłopak przełknął
ślinę- okropny z niego skurwiel przeleciał prawie każdą kobietę jaką spotkał, a
ja… wiesz pociągasz mnie odkąd po raz pierwszy cię ujrzałem, kiedyś przyszłaś
po niego do firmy mojego ojca, tam cię zobaczyłem. Wyglądałaś jak anioł, taka
niewinna i śliczna, od tamtej pory nie potrafiłem o tobie zapomnieć, urzekłaś
mnie Lauro..
Brunetka nie wiedziała co powiedzieć, to był szok on chyba
teraz wyznał jej miłość. Ale czy ona jest gotowa no kolejny związek? Właściwie
to nie o to jej chodziło. Bała się, że ona na niego nie zasługuje. On jest dla
niej za dobry, ale mimo to, te słowa ją urzekły przez cztery lata związku z
Lukasem niczego takiego nie usłyszała, a ten chłopak zjawia się znikąd i daje
jej nadzieję na lepsze jutro. To był dla niej ogromny szok, nie wiedziała co ma
powiedzieć.
-Jesteś synem jego szefa?- tylko tyle zdołała wydukać.
- Taak- blondyn zaczął niepewnie- i wiesz co dziwię się, że
on cię z łóżka wypuszczał- Ross wyszczerzył się jak łysy do peruki.
Laura poczuła stado motyli w brzuchu. Uśmiechnęła się
nieśmiało i poczuła jak czerwienia się jej policzki. W myślach gromiła się: „
Cholera Laura, ogarnij kochałaś się z nim, a reagujesz jakby ci się
oświadczył”. Ross wyczuł, że zawstydził brunetkę i postanowił jakoś uratować tą
sytuację.
-Hej, przepraszam nie chciałem cię zawstydzić.
- Nie zawstydziłeś, po prostu jesteś taki.... inny niż wszyscy,
zmienny i zachowujesz się jakbyś za mną szalał, nie rozumiem tego.
- Co tu jest do rozumienia, tak szaleje za tobą i to
strasznie, pragnę cię..
Laura poczuła radość dwa małe słowa „ pragnę cię”, a ona
czuje się jakby wygrała milion w totka. Brunetka bez wahania zrzuciła kołdrę i
usiadła okrakiem na Rossie.
- To ja cię pragnę i nie mam zamiaru cię już nigdzie puścić
Rossy.
- Trzymam cię za słowo mała.
*****
Witam myszki w moja :*
No początku podziękuję, że chcecie mnie tu na blogerze. Szczerze byłam pewna, ze raczej każdy doradzi mi odejście, a tu taka miła niespodzianka, mam najlepszych czytelników na świecie. No pomęczycie się ze mną jeszcze troszkę, heheheh
A co do shota napisałam do już dawno miał się pojawić na blogu u mojej panny Steele ( tak Delly na tt jesteśmy Christian i Ana, heheheh) no ale mam już własny kącik więc tu się pojawił i co o nim sądzicie?
Jools specjalnie dla ciebie zrezygnowałam z matmy, będziesz się tłumaczyć przed moją sorką :D
A teraz ważna sprawa rozdział pojawi się w przyszły weekend, niestety ferie się skończyły:c
No a teraz najważniejsze rozdziały będą się pojawiać co dwa tygodnie i pewnie w weekendy, teraz gdy nie ma wolnego potrzebuje więcej czasy na naukę no i blog musi trochę poczekać mam nadzieję że wytrzymacie no i że ja będę wyrabiała się w terminach:D
pamiętajcie jak macie jakieś pytania odnośnie fabuły, mnie wszechświata jest do tego zakładka :D 15 KOMENTARZY=NEXT huhuhuhu wysoka poprzeczka